SUV wcale nie musi być nudny i powolny. Nowy tiguan dokładnie obala wszystkie stereotypy związane z tego typu samochodami.
Mój znajomy słysząc słowo SUV krzywi się z niesmakiem. – Ani to terenówka, ani auto do szybkiej jazdy. To taki disco-jeep, dobry na bulwar czy wyjazd po zakupy – ciągle mi powtarza. Z podobnymi odczuciami wybrałem się na Mazury sprawdzić, co też ciekawego przygotował Volkswagen. Do rynkowego boju posyła drugą generację tiguana.
Byłem o tyle ciekawy tego auta, że pierwszą generacją przejechałem kilka tysięcy kilometrów po wymagających drogach Maroka, mierząc się z górami Atlas i skrawkiem Sahary. Wówczas te auta spisały się dobrze, poza tym że co chwilę buchały chmurami czarnego dymu. Kiepskie, zasiarczone paliwo było sporym wyzwaniem dla filtrów DPF.
Ma mazurskich drogach tiguan czuł się, jak ryba w wodzie. Szutry, trochę błotka i natura – to jakby jego naturalna nisza. Ale od początku...
Zmiany, zmiany, zmiany...
Nowy tiguan nie ma nic wspólnego z poprzednią wersją. Powstał na nowej, wspólnej dla całego koncernu VAG, płycie podłogowej MQB. Co to oznacza? A to, że tiguan prowadzi się wyśmienicie. Zawieszenie nie jest ani zbyt miękkie, ani zbyt twarde, trafione w punkt. Podczas jazdy po asfaltach auto zachowywało się neutralnie. Gdyby nie wyższa pozycja za kierownicą, to nie można poczuć różnicy pomiędzy sedanem a nowym SUV Volkswagena.
Przy okazji jazdy po asfalcie pobawiłem się trochę elektroniką. Seryjnie system Front Assist z funkcją hamowania awaryjnego City oraz z funkcją rozpoznawania pieszych cały czas był czujny. Asystent pasa ruchu co chwilę sam korygował tor jazy, prosząc abym przejął kierowanie autem. Na szczęście nie sprawdziłem systemu aktywnej maski. A ta lekko unosi się do góry w momencie kolizji z pieszym czy rowerzystą. W ten sposób chroni ich przed skutkami ewentualnego potrącenia.
Na asfalcie jest dobrze, czas zmierzyć się z torem motocrossowym pod Olsztynem. Dzięki prześwitowi wynoszącemu 200 mm (w wersjach z napędem na cztery koła, a taką jeździłem) tiguan spełnia podstawowy wymóg niezbędny do uznania go za samochód, no powiedzmy, terenowy. A więc w drogę.
Tor czeka
Oczywiście na kilkusetmetrowej trasie było kilka niespodzianek. Pierwsza to wąski mostek, z zapasem po 10 cm z każdej strony. Do akcji wchodzi pierwszy gadżet – kamera z widokiem 360 stopni. Na tablecie widać dokładnie ile mam zapasu po bokach. Z chirurgiczną precyzją pokonuję wąską kładkę.
Potem gazu i jazda na drugą próbę. Lekko mokre podłoże nabiera pożądanej śliskości. Tuż przed zakrętem dwa ruchy kierownicą, gaz i szarpnięcie. Tiguan idzie lekko bokiem, ale w ułamku sekundy do akcji wkraczają systemy korygując tor jazdy.
Przed ostrym podjazdem zmieniam tryb na terenowy i tiguan sprytnie wspina się na ostrą górkę. Na szczycie stop. I kolejny gadżet wkracza do akcji. Tym razem kamera przekazuje na tablet obraz sprzed samochodu, niewidoczny z kabiny. Włączam asystenta zjazdu i powoli spuszczam auto. Elektronika sama już kontroluje uślizgi kół, tor zjazdu oraz prędkość. Auto płynnie pokonuje stromiznę. Tak działa napęd 4x4 oparty na 5. generacji Haldexu.
Tiguan ma jeszcze cechę – muła. Potrafi pociągnąć przyczepę o masie własnej do 2500 kg. Producent oferuje możliwość zamówienia auta z tak ukształtowanym przodem nadwozia o kącie natarcia wynoszącym 25 stopni. Jak na SUV, to całkiem dobrze...
Więcej przyjmności
Walory terenowe, to jednak nie wszystko. Czasami trzeba pojechać do znajomych i pokazać się w nowym aucie. Czy nie będzie wstyd? Nie! Nowy tiguan, w porównaniu z pierwszą wersja, jest bardziej proporcjonalny. Dłuższa maska, inna linia nadwozia, większe koła i lepsze wykończenie wnętrza – to tylko niektóre zmiany. Bliżej mu do luksusowej limuzyny, niż do pojazdów wielofunkcyjnych.
Każdy szczegół we wnętrzu jest przemyślany. Od foteli ergoActive po niższą krawędź bagażnika, dzięki której łatwiej umieścić w nim ładunek. Trzystrefowa klimatyzacja wraz z Air Care Climatronic z filtrem antyalergicznym pozwalają zaprogramować najdogodniejszą temperaturę indywidualnie dla każdego pasażera.
Auto można doposażyć w system umożliwiający indukcyjne ładowanie telefonów. A niebawem będzie dostępny system CarNet, umożliwiający m. in. zaprogramowanie z domowego komputera trasy w nawigacji czy sprawdzenie podczas jazdy repertuaru kina.
Nowy tiguan zapewnia maksymalną swobodę – zarówno pod względem przestronności wnętrza, jak i przy wyborze silników. Do dyspozycji jest 8 jednostek napędowych o mocy od 115 KM do 240 KM. Osobiście wybrałem wersję z dwulitrowym silnikiem benzynowym o mocy 180 koni, z 7-biegową skrzynią DSG. Te auto wyceniono na 150 tysięcy złotych. I to jest minus...