

do bezpiecz

Kontrola w WORD w Białej Podlaskiej wykazała również, że na 15 zatrudnianych egzaminatorów sześciu było wcześniej karanych mandatami m.in. za jazdę po alkoholu, naruszenie zakazu wyprzedzania na skrzyżowaniu czy przekraczanie dozwolonej prędkości.
W czasie kontroli WORD w Lublinie egzaminowana osoba - w obecności kontrolera delegatury NIK - usiłowała, w zamian za korzystny wynik egzaminu, wręczyć łapówkę egzaminatorowi. Zdając egzamin teoretyczny popełniła trzy błędy. Gdy dowiedziała się o złym wyniku, powiedziała: "to może ja zapłacę”. I położyła na biurku egzaminatora kopertę, mówiąc, że jest w niej 800 zł. Egzaminator powiadomił policję. Postępowanie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Lublinie.
Stanisław Borowicz, dyrektor WORD w Białej Podlaskiej, jest - jak to określił - zaszokowany danymi NIK. - To tak, jakby mnie ktoś uderzył w twarz w kościele - mówi. - Nie mogę uwierzyć, że te informacje pochodzą z NIK. Mam protokół z ubiegłorocznej inspekcji. Nie ma w nim ani słowa na temat jakichkolwiek nieprawidłowości, które mogłyby posłużyć do sformułowania zarzutów. Jest natomiast podkreślenie celowości naszych działań uspołeczniających egzamin. Prawie zupełnie wyeliminowaliśmy sytuacje, kiedy egzaminator i egzaminowany zostają sam na sam.
Dyrektor dysponuje też wynikami badań z ubiegłego roku. Na życzenie ośrodka ankietowano osoby zaraz po egzaminie na prawo jazdy, zarówno te, którym się powiodło, jak i pechowców. Wszyscy, zdaniem dyr. Borowicza, podkreślali bardzo dobrą atmosferę i zaprzeczali, że sugerowano im wręczenie łapówki.
- Odbieram to jako oskarżenie, zupełnie bezpodstawne. Będziemy się bronić i żądać wyjaśnień - zapowiada dyrektor.
Tymczasem niektórzy bialscy kierowcy przyznają, że w dniu egzaminu zetknęli się z tzw. naganiaczami, którzy proponowali pomoc w zaliczeniu go. - Kuzyn, który jest policjantem, ostrzegł mnie, że to są prymitywni oszuści, nawet nie znający bliżej egzaminatorów. Wolałem nie wchodzić z nimi w układy, ale widziałem, jak inni ze strachu gotowi byli zapłacić - wspomina taksówkarz.