5 lipca, być może sprzed lubelskiego ratusza, dwa terenowe, specjalnie przygotowane nissany ruszą na Syberię. Przed nimi 26 tysięcy kilometrów, w tym 2000 km po Drodze Śmierci, piekielnie trudnej do przejechania latem.
Trwają ostatnie prace przy samochodach. Każdy szczegół jest ważny, bo auta mają do przejechania ponad 26 tysięcy kilometrów, w tym kilka tysięcy po prawdziwych bezdrożach.
Ośmioro podróżników z całej Polski ruszy 5 lipca z Lublina. W drodze spędzą dwa miesiące.
– Wyprawę podzieliliśmy na trzy etapy: z Polski do Moskwy, z Moskwy do Irkucka i najtrudniejszy – z Irkucka na Magadan, czyli ponad 2000 kilometrów po Drodze Śmierci – mówi Piotr Masicz z Lublina.
Prawdziwa walka z syberyjską przyrodą zacznie się właśnie na drodze oznaczonej numerem R504. To osławiona Droga Śmierci: przy jej budowie zmarło 14 tysięcy ludzi, w tym wielu Polaków – jeńców, więźniów politycznych. Nikt nie chował zwłok w grobach, ciała składano bezpośrednio pod drogą, w wiecznej zmarzlinie. Stąd nazwa Droga Śmierci lub „droga po kościach”.
I właśnie ten odcinek to największe wyzwanie dla podróżników. – Ta droga jest przejezdna zimą. Latem zamienia się w wielkie bajoro. Jednak dziś nie wiemy, jakie tam będą warunki. Być może większość z 2000 km będziemy musieli brodzić w wodzie, a być może przejazd nie będzie aż tak trudny – dodaje Masicz, który liczy na solidarność miejscowych kierowców.
– Przy pokonywaniu głębszych brodów, rzek, na pewno będziemy korzystać z pomocy szoferów krazów czy kamazów, aby na ich „grzbietach” bezpiecznie dostać się na drugi brzeg – dodaje.
Ale nie tylko woda jest wyzwaniem. – Meszki i niedźwiedzie to kolejne przeciwności natury, z którymi będziemy musieli się zmierzyć. Na owady przyszykowaliśmy podwójne moskitiery, które zrobiliśmy z siateczki do cedzenia lakierów samochodów. Są niezwykle gęste. Natomiast na niedźwiedzie mamy petardy hukowe oraz duży zapas mocnego gazu pieprzowego. Liczymy jednak, że w środku lata misie będą już solidnie najedzone…– dodaje z uśmiechem Piotr Masicz.
Wyprawa ma też i szczytny cel. – Po drodze wstąpimy do Wierszyny, polskiej wsi na Syberii. Wieziemy dla mieszkańców dary, które przekażemy polskiemu księdzu. Są to pomoce dydaktyczne – dodaje Masicz.
Poza wyzwaniami, jakie stawia sama droga, będą także przyjemniejsze chwile. – Na pewno zahaczymy o wyspę Olchon, aby zobaczyć Bajkał w pełnej krasie. W syberyjskich rzekach będziemy łowić ryby, które będą ważnym składnikiem naszej aprowizacji – dodaje lubelski podróżnik.
Warto dodać, że nissan Piotra Masicza to dom na kołach. Na czas wyprawy jest przygotowany namiot kuchenny i sypialnia z podwójną moskitierą, a także prysznic z nielimitowaną ciepłą wodą.