Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nieprawidłowości, do jakich mogło dojść w prywatnym domu seniora w Woli Czołnowskiej, gdzie w wyniku zakażenia koronawirusem zmarło jedenastu pensjonariuszy. O możliwym niewłaściwym zachowaniu personelu śledczych powiadomił wojewoda lubelski.
To pokłosie wydarzeń z początku lutego, kiedy w domu seniora „A w sercu maj” w Woli Czołnowskiej (pow. puławski) doszło do serii zgonów związanych z wykrytym w ośrodku ogniskiem koronawirusa. Pierwsze przypadki śmiertelne nie były opisywane jako „covidowe”, ale kolejne już tak. Tylko ciągu nocy z 4 na 5 lutego zmarło troje podopiecznych placówki. Następnego dnia jej dyrektorka zarządziła przeprowadzenie testów na koronawirusa. Zakażenia potwierdzono u 23 osób. Ci w najcięższym stanie tej samej doby trafili do szpitala w Puławach. Ośrodek został oznaczony jako ognisko Covid-19. Do poniedziałku, 8 lutego, zmarło dziewięcioro pensjonariuszy. Dzisiaj wiemy o jedenastu zgonach. Samo ognisko zostało już wygaszone.
Po naszych publikacjach sprawą zainteresowały się instytucje państwowe. Po kontroli przeprowadzonej na zlecenie wojewody lubelskiego nie stwierdzono związku pomiędzy przeprowadzonymi w połowie stycznia szczepieniami, a śmiercią seniorów. Potwierdzono natomiast błędy w opiece nad pensjonariuszami, które skłoniły wojewodę do zawiadomienia organów ścigania.
Puławska prokuratura tuż po otrzymaniu tej informacji rozpoczęła postępowanie sprawdzające. Zakończyła je w ostatnich dniach, wszczynając śledztwo z art. 160 i 165 kodeksu karnego. Chodzi o sprowadzanie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób, m.in. poprzez powodowanie zagrożenie epidemiologicznego, a także narażenie na ryzyko utraty życia lub zdrowia.
Właścicielka i dyrektor ośrodka o wydarzeniach, które miały miejsce w jej placówce, opowiada niechętnie. – Proszę mi wierzyć, że robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby dbać o zdrowie i bezpieczeństwo naszych pensjonariuszy. W mediach zostaliśmy opisani tak, jakbyśmy nie mieli serca. A przecież naszych seniorów znaliśmy i opiekowaliśmy się nimi od lat. Staraliśmy się chronić ich także przed koronawirusem, co przez długi czas z powodzeniem nam się udawało – przekonuje Agata Szczurek.
Jej zdaniem to nie sposób opieki nad seniorami doprowadził do śmierci części z nich. – Mieliśmy kontrolę sanepidu, a jej protokół nie wskazuje na żadne nieprawidłowości. Moim zdaniem przyczyny, tego co się stało należy szukać gdzieś indziej – dodaje pani dyrektor.