Były pracownik szpitala w Parczewie bez uprawnień przetwarzał dane osobowe pacjentki. Sąd uznał go za winnego i skazał na karę grzywny.
Sprawa ma swój początek jeszcze w 2018 roku, kiedy kobieta (chce pozostać anonimowa) wdała się w romans z żonatym pracownikiem parczewskiego szpitala (nie był on lekarzem). W efekcie czego zaszła w ciążę. Później korzystała z usług poradni specjalistycznej w szpitalu.
– Łączyła nas krótka, kilkumiesięczna relacja oparta na kontakcie fizycznym. Gdy mężczyzna dowiedział się, że jestem w ciąży, groził, że mnie załatwi i że ma ogromne znajomości – relacjonowała nam mieszkanka Parczewa. Niestety, kobieta poroniła. – Ten pan w rozmowie ze mną i z moją matka sam się przyznał, że przeglądał moją dokumentację medyczną. Nie był osobą do tego upoważnioną, bo nikogo nie upoważniłam – tłumaczyła kobieta.
W kwietniu prokuratura oskarżyła 34-latka o to, że bez uprawnień przetwarzał dane osobowe pokrzywdzonej. Dokonał m.in. wglądu do danych medycznych, znajdujących się w zbiorach szpitala w Parczewie. Mężczyzna miał wykraść dane, logując się do szpitalnego systemu z konta jednej z lekarek. Ostatecznie, przyznał się do winy i chciał dobrowolnie poddać się karze.
W Sądzie Rejonowym w Radzyniu Podlaskim zapadł właśnie wyrok. Mężczyzna został uznany za winnego zarzucanych mu czynów, sąd skazał go na karę grzywny w wysokości 2 tys. zł. Ma on też wypłacić pokrzywdzonej 1 tys. zł tytułem zadośćuczynienia. Wyrok już się uprawomocnił.
– Cieszę się, że się nie poddałam i uwierzyłam w sprawiedliwość. Sam fakt, że jest winny, ma dla mnie ogromne znaczenie – przyznaje pokrzywdzona. – Ten wyciek nigdy nie powinien nastąpić. Bardzo to przeżywałam od samego początku, szczególnie, że sprawa była przecież "delikatna". Pomimo upływu czasu nadal mnie to boli – nie ukrywa kobieta.
Po incydencie pracownicy parczewskiego szpitala zostali przeszkoleni z zakresu bezpieczeństwa danych pacjentów. Wdrożono też nowe zabezpieczenia. A mężczyzna, który wykradł dane, prowadzi w Parczewie prywatną praktykę.