Fundacja EkoRozwoju wystąpiła do starosty parczewskiego o ukaranie miasta Parczew. Zdaniem wrocławskiej organizacji drzewa z parczewskiego rynku zostały usunięte niezgodnie z prawem.
Chodzi o kontrowersyjny projekt modernizacji placu Wolności w Parczewie. Mimo protestów mieszkańców 24 maja, firma Eres z Parczewa, wycięła wszystkie 54 drzewa rosnące na tym terenie. Co ciekawe, pilarze zaczęli od usuwania czerwonych kasztanowców, których w inwentaryzacji zieleni sporządzonej przez projektantów placu (Maciej Jasnych, Katarzyna Nazarczuk, Piotr Porosa) w ogóle nie było. W ciągu kilku godzin plac został ogołocony. Zamiast trawy i alejek mają tu być płyty betonowe i kostka imitująca naturalny kamień. Od maja plac budowy otoczony jest blaszanym ogrodzeniem.
Gdzie jest zezwolenie?
– Po pierwsze stało się to w okresie lęgowym ptaków. Zwróciliśmy się więc do urzędników o udostępnienie dokumentacji. Zdziwiło nas wówczas, że brakuje decyzji na usunięcie drzew. Była tylko decyzja konserwatora zabytków na prowadzenie prac budowlanych – mówi Magdalena Berezowska z wrocławskiej fundacji.
Ta decyzja została wydana we wrześniu 2017 roku. – Do 17 stycznia 2018 roku obowiązywała tzw. luka po „lex Szyszko”. Ustawodawca usunął ochronę drzew na terenach zabytkowych. Ale potem wszedł już obowiązek uzyskiwania zezwoleń na usuniecie drzew na terenach objętych opieką konserwatorską – tłumaczy działaczka.
Drzewa w Parczewie wycięto w maju tego roku. – Wtedy kiedy luka już nie obowiązywała – podkreśla Berezowska. – Zwróciliśmy się do starosty parczewskiego o wszczęcie postępowania administracyjnego, które ma charakter wyjaśniający – dodaje przedstawicielka fundacji.
Postępowanie trwa od 28 czerwca. – Wystąpiliśmy o niezbędne dokumenty. Od burmistrza Parczewa już je otrzymaliśmy, od konserwatora zabytków jeszcze nie. Czekamy – mówi Jerzy Maśluch, starosta parczewski.
Zapytał konserwatora m.in. o to, czy była odrębna decyzja na wycinkę drzew. – Jeżeli okaże się, że drzewa były usunięte niezgodnie z prawem, powinna zostać naliczona kara administracyjna na miasto – podkreśla Magdalena Berezowska.
Skargi na burmistrza Pawła Kędrackiego (PiS) płyną też od mieszkańców.
Mieszkańcy wielokrotnie podnosili, że nie zostali poinformowani o tym, że „rewitalizacja” oznacza kompletne ogołocenie rynku z drzew.
Jedną z nich rozpatrywano na ostatniej sesji rady. Zdaniem skarżącego osoby starsze o „konsultacjach społecznych” powinny być informowane listowanie. Autor skargi docieka też, jak przebiegała i ile kosztowała „kampania informacyjna” ws. planowanych prac.
Donice zamiast drzew
– Unijne wytyczne nie obligowały urzędu do prowadzenia konsultacji za pomocą listów – odpowiada Michał Bożym, zastępca burmistrza. – Została utworzona strona internetowa poświęcona rewitalizacji i trzy punkty konsultacyjne. W tysiącach egzemplarzy dostępne były ulotki, plakaty, informatory – wylicza.
Na ostatniej sesji radni skargę odrzucili.
W miejsce wyciętych drzew pojawią sie nowe nasadzenia. Będzie ich jednak mniej. Posadzony zostanie jeden buk i pięć brzózek. Na placu stanie też 39 dużych donic z betonu architektonicznego (otoczonych siedziskami) z klonami, grabami i innymi roślinami. Dotychczasową fontannę zastąpi nowa strumieniowa z 48 dyszami. Teren będzie też monitorowany. Wszystko za ponad 6 mln zł.
Tymczasem nawet PiS chce walczyć z betonową dżunglą w miastach. – Wdrożymy takie zapisy, żeby nie było tej betonowej dżungli w miastach, żeby w te upalne dni można było korzystać z zieleni. Zrobimy odpowiednie przepisy, żeby deweloperzy i włodarze miast musieli w odpowiednich proporcjach dbać również o zieleń, o drzewa – powiedział na początku lipca premier Mateusz Morawiecki podczas konwencji partii. Zapowiedział m.in. zasadzenie 500 mln drzew.