Ta sprawa kilka dni temu wstrząsnęła nie tylko podłukowską wsią, ale całą Polską. Monika B. miała znęcać się nad swoją córeczką, wcierając w jej twarz toksyczną substancję. Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Łukowie nie chce komentować sytuacji tej rodziny.
Piekło 9–latki zaczęło się siedem lat temu. Wtedy 43–latka opowiadała, że jej córka ma poważne problemy ze zdrowiem, m.in. padaczkę lekoooporną i zapalenie skórno–wielomięśniowe. – Ujawniło się, gdy Julia skończyła 2 latka. Pierwszym objawem była wysoka gorączka i biegunki z krwią. Na drugi dzień pojawiały się pęcherze na twarzy, które samoistnie pękały, po czym robiły się w tych miejscach rany do żywej tkanki – tłumaczyła wówczas dziennikarzom Monika B. A w mediach pączkowały kolejne apele o zbiórkę pieniędzy na leczenie dziewczynki, która miała aż piszczeć z bólu. Kobieta żaliła się, że nie stać jej na leczenie. – To nawet 4 tys. zł miesięcznie– podliczała.
Kilka dni temu śledczy ujawnili szokujące informacje. Prokuratura Okręgowa w Lublinie postawiła bowiem 43–letniej matce zarzuty znęcania nad córeczką ze szczególnym okrucieństwem.
– Doprowadzała ona do kontaktu skóry dziecka w obrębie twarzy i karku z bliżej nieustaloną płynną substancją toksyczną o cechach drażniących, co spowodowało rozległe zmiany skórne, od rumienia i stanów zapalnych poprzez blizny aż do nieodwracalnych ubytków – zaznacza Agnieszka Kępka, rzecznik prokuratury. Julia straciła w ten sposób część ucha. Ś
ledczy przyglądali się sprawie od półtora roku, po tym, jak w jednym ze szpitali, do którego trafiła dziewczynka, lekarze zaczęli mieć wątpliwości. – Powołaliśmy wielu biegłych z zakresu kilu dziedzin medycyny, przesłuchaliśmy wielu świadków i zgromadziliśmy szeroką dokumentację medyczną. Dowody te dały podstawę do przedstawienia zarzutów matce dziecka– podkreśla pani prokurator. Na razie, nie wiadomo, jaką substancję toksyczną matka aplikowała Julce. Po zatrzymaniu, Monika B. nie przyznała się do zarzutów. Składała wyjaśnienia, ale prokuratura ich nie ujawnia. W środę sąd przychylił się do wniosku śledczych. Kobieta trafiła na 3 miesiące do aresztu w Lublinie.
>>> Matka zgotowała 9-letniej córeczce piekło. Wieś w szoku <<<
Adam Tymon, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łukowie nie chce odnosić się do tej sprawy. – W przedmiotowym przypadku z uwagi na obowiązek prawny zapewnienia prywatności osobom fizycznym, ograniczający nam możliwość udzielania informacji, a także z uwagi na wymogi ochrony danych osobowych w tym w szczególności danych wrażliwych, jak dane zdrowotne, nie możemy udzielić odpowiedzi na pytania– wyjaśnia zawile Tymon. – Ze względu na dobro osoby małoletniej, będącej pokrzywdzoną, zmuszeni jesteśmy do zachowania daleko idącej ostrożności w udzielaniu informacji, dotyczących postępowań administracyjnych odnoszących się do tych osób– tłumaczy jeszcze kierownik.
Z kolei, aspirant sztabowy Marcin Józwik, rzecznik łukowskiej policji przyznaje, że dzielnicowy nie odnotował w miejscu zamieszkania dziewczynki interwencji związanych z sytuacją rodzinną. – On wiedział o chorobie dziecka, ale nic nie wzbudzało jego podejrzeń – zaznacza Józwik.
9–latka jest teraz pod opieką ojca. Śledczy również go przesłuchiwali, ale zwolnili jeszcze tego samego dnia.
– Od kilku lat niczego podejrzanego nie zauważyłem, żeby ktoś jej jakąś krzywdę robił. Na pewno dziecko by powiedziało coś, dało jakiś znak. Według mnie to jest nie do pomyślenia. (...) Do tej pory jestem pewny, że moja żona nic takiego nie robiła – powiedział ojciec dziewczynki w rozmowie w reporterem Uwagi! TVN.
W 2020 roku internetową zbiórkę na leczenie Julki uruchomiała m.in. znana fundacja SiePomaga. Darczyńcy wpłacili wówczas ponad 200 tys. zł. –– Potrzebująca została zweryfikowana na podstawie wiarygodnej dokumentacji medycznej od lekarzy specjalistów. Dotychczasowe wydatkowanie środków było przeznaczone na opiekę medyczną–– zapewnia Dominika Petrus z SiePomaga.
Monice B. grozi do 20 lat więzienia.