Policjanci zatrzymali, a sąd zdecydował o tymczasowym aresztowaniu właściciela psa odnalezionego pod wiaduktem na ul. Grygowej w Lublinie. Zwierzę było na skraju śmierci. Okazało się, że psa bił a później zakopał jego właściciel, osoba, której zwierzę ufa najbardziej. 33-latek nie wie dlaczego to zrobił. Przekonuje, że był pijany.
Operacyjni z VI Komisariatu Policji w Lublinie zatrzymali sprawcę brutalnego pobicia i zakopania żywcem psa, do którego doszło na ul. Grygowej w Lublinie. Sprawcą okazał się 33-letni właściciel psa.
– Mężczyzna usłyszał zarzut zabicia zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem za co grozi kara pozbawienia wolności do lat 5 – mówi kom. Andrzej Fijołek z Zespołu Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
33-latek został już tymczasowo aresztowany. Wcześniej przyznał się do winy. Twierdzi, że nie wie dlaczego to zrobił. Utrzymuje, że był pijany. Swojego psa bił trzonkiem od łopaty, którą później użył aby zakopać żywe jeszcze zwierzę.
Na szczęście skomlenie usłyszała jedna z kobiet pracujących w pobliżu. Kiedy podeszła bliżej zobaczyła wystający z ziemi pysk psa. Wspólnie z innymi osobami odkopali skatowane zwierzę. Powiadomili policję. Pies trafił do lecznicy, gdzie natychmiast zajęli się nim lekarze weterynarii.
Jego stan był krytyczny a rokowania ostrożne. Pies miał kłopoty zarówno oddechowe jak też neurologiczne, związane z sytuacją, która się wydarzyła. Na jego ciele były ślady uderzeń. Dlatego już wówczas osoby zajmujące się psem podejrzewały, że zanim został zakopany był bity.
Zaraz rozgłoszeniu policja rozpoczęła poszukiwania sprawcy. Po publikacji komunikatu z funkcjonariuszami skontaktował się właściciel psa. Twierdził, że zwierzę dzień przed jego odnalezieniem mu uciekło. I nie wie co się z nim w stało. Wiadomo też, że mężczyzna zjawił się też później w schronisku, gdzie był leczony pies i chciał zabrać zwierzę. Na to oczywiście nikt nie wyraził zgody.
Mimo wysiłków lekarzy weterynarii psa trzeba było uśpić.