Policjant z drogówki potraktował gazem pracownika PGE. Był przekonany, że mężczyzna nazwał go „gówniarzem”. Teraz razem z koleżanką z patrolu odpowie za przekroczenie uprawnień.
Tuż po zdarzeniu Dominik P. tłumaczył dyżurnemu, że użył gazu wobec zatrzymanego, ponieważ ten nazwał go „gówniarzem” i „zwyzywał polską Policję, która do niczego się nie nadaje”. Czuł się znieważony, bo mężczyzna przeszedł z nim „na ty”. Mundurowy przyznał jednak, że gaz „zdziałał cuda”.
Do niecodziennej interwencji doszło w ubiegłoroczne Walentynki. Sprawa trafiła właśnie do sądu. Z aktu oskarżenia wynika, że feralnego dnia doszło do uszkodzenia urządzeń elektrycznych u zbiegu ul. Zemborzyckiej i Herberta. Na miejsce pojechali pracownicy PGE – Marcin M. i Dariusz S. Ze wstępnych oględzin wynikało, że uszkodzenia były wynikiem kolizji drogowej. Sprawca odjechał. Wezwano policję, a Dariusz S. poszedł do pobliskiego sklepu zapytać o nagrania z monitoringu.
Po chwili na miejscu pojawili się policjanci Urszula F. i Dominik P. – z wydziału ruchu drogowej lubelskiej komendy miejskiej. Marcin M. powiedział policjantowi, że sprawca kolizji odjechał, ale można sprawdzić monitoring. Dominik P. odparł, że sam „doskonale wie, co ma robić”.
– Człowieku, przyjechaliśmy na tę samą interwencję, żebyśmy razem ustalili, co się stało – odpowiedział Marcin M. Przejście na „ty” zdenerwowało policjanta.
– Dowód – rzucił do pracownika PGE.
Marcin M. zapytał wtedy o dane mundurowego i powód legitymowania. Dominik P. wyjaśnił, że zamierza wysłać do PGE skargę za znieważenie policjanta. Wtedy ze sklepu wrócił kolega Marcina M. Mundurowi zaczęli z nim rozmawiać.
Sam Marcin M. odszedł na bok i zadzwonił do znajomej policjantki. Pytał, czy musi okazywać dokumenty. Policjantka wyjaśniła, że musi. Zapytała również, skąd są i jak wyglądają mundurowi.
– Wygląda jak mój gówniarz – odpowiedział Marcin M., porównując policjanta do swojego syna.
Z akt sprawy wynika, że w tym momencie Dominik P. ruszył na Marcina M., sięgając w stronę kabury. Pracownik PGE był przekonany, że policjant zamierza wyciągnąć broń.
– To nie do was – krzyknął.
Było już jednak za późno. Dominik P. prysnął mu gazem w twarz. Potem, razem z koleżanką z patrolu, obezwładnił mężczyznę i posadził go w radiowozie. Groził mu mandatem w wysokości 1000 zł za znieważenie policjanta.
Na miejscu pojawił się przełożony Marcina M. Poradził mu, by przyjął mandat, by uniknąć problemów w pracy. Ostatecznie mężczyzna przeprosił mundurowych i przyjął 500 zł mandatu.
Parę dni później zawiadomił jednak prokuraturę o popełnieniu przestępstwa. Śledczy uznali, że zarówno Dominik P. jak i dowodząca patrolem Urszula F. przekroczyli swoje uprawnienia. Bez powodu użyli gazu i siły fizycznej wobec mężczyzny, który nie stawiał żadnego oporu. Jedynym powodem miały być słowa Marcina M.
– Dostał za „gówniarza” – przyznał Dominik P. w rozmowie z dyżurnym i dodał, że to „za mało za znieważenie”.
Głównymi dowodami w sprawie są nagrania i stenogramy rozmów telefonicznych oraz materiał z kamer monitoringu, zamontowanych na pobliskim sklepie. Zarejestrowały one przebieg całej interwencji. Urszula F. i Dominik P. mają za sobą odpowiednio 8 i 6 lat służby. Niezależnie od postępowanie karnego, wszczęto wobec nich postępowanie dyscyplinarne. Grozi im nawet wydalenie z policyjnych szeregów. Obecnie jednak pełnią regularną służbę. Kierowcy, który spowodował kolizję nigdy nie odnaleziono.