To była bardzo krótka kampania do parlamentu, ale czy pasjonująca? Sprawdzamy, jak kandydaci zachęcali nas do głosowania na siebie.
Tuskobus szefa Rady Ministrów zawitał także do Lublina.
Ole, ole to my kibole
Premiera Donalda Tuska przywitali kibice Motoru Lublin. Ale zamiast chleba i soli gość usłyszał okrzyki "Ole, Ole, to my, kibole”, "Donald matole, twój rząd obalą kibole” i "9 października wrzuć Donalda do śmietnika”. Szef Platformy miał ponownie okazję przedstawić się jako twardy zwolennik walki ze stadionowymi bandytami. Co ciekawe, według samych kibiców, informację o przyjeździe premiera dostali od ludzi związanych z… Platformą. Dziennikarze o przyjeździe Tuska dowiedzieli się w ostatniej chwili.
PO prowadziła kampanię wyborczą bez fajerwerków (bardziej oryginalnym pomysłem był mecz charytatywny w Kazimierzu Dolnym), za to z olbrzymią ilością plakatów wywieszonych na ulicach. PiS bez fajerwerków i prawie bez plakatów.
– Kandydaci Platformy i PSL wystartowali bardzo szybko z kampanią, wywiesili dużo plakatów i po prostu na słupach nie ma już miejsca. To jest nieeleganckie i przez wyborców oceniane jednoznacznie jako próba blokady konkurentów – przekonuje Krzysztof Michałkiewicz, kandydat PiS i szef tej partii w lubelskim okręgu wyborczym. – Mamy też mniej pieniędzy na plakaty. A na koniec, jak powiesiłem swoje materiały, to po kilku dniach nieznani sprawcy część z nich zniszczyli.
Mistrz olimpijski i ziomal
Kandydaci PJN wysyłali kartki pocztowe do premiera z pytaniem, czy podwyższy po wyborach podatki. Michał Kabaciński walczący o miejsce w Sejmie z list Ruchu Palikota obiecał oddać 700 plakatów wyborczych na makulaturę, a za zarobione pieniądze posadzić drzewka w Lublinie. – Robię tak, bo wszystkie miejsca przeznaczone na plakaty są już zajęte, a ja nie chcę łamać prawa – mówi Kabaciński.
Sukces biznesowy starał się wykorzystać w kampanii Piotr Rzetelski, kandydat PSL na posła. Jest radnym wojewódzkim, ale przede wszystkim właścicielem wyciągu narciarskiego. Wyciąg pojawia się na plakatach Rzetelskiego i w hiphopopowym teledysku (młodzi ludzie śpiewają o kandydacie jako o "ziomalu”, który "kuma czacze”). Jednak jeszcze na początku kampanii Rzetelski zaliczył wpadkę. Promował się na billboardach z przyłapanym na jeździe po pijanemu Markiem K. Rzetelski zapewniał, że jeśli dostanie się na Wiejską, Marek K. zajmie jego miejsce w sejmiku.
Piersi w kampanii
– Nie mam dużo pieniędzy na reklamę i musiałam działać w inny sposób. Głównym przesłaniem tego filmu było odniesienie do haseł wyborczych PiS i PO, które twierdzą, że są w stanie zrobić więcej. A ja stawiam poprzeczkę wysoko, moim zdaniem, nie do przeskoczenia – tłumaczy Lenart. Dodaje, że spot spełnił zadanie i dlatego zniknął z Internetu.
Spot Katarzyny Lenart:
Przeróbka internautów:
Współpracownik
Podczas kampanii obyło się bez większych skandali. Kandydaci nie pozywali siebie ani dziennikarzy do sądu w trybie wyborczym. Za to nie zabrakło podszczypywania konkurentów ze swojej listy. Szczególnie obrywało się Cezaremu Kucharskiemu, dawnemu reprezentantowi kraju w piłce nożnej, a teraz kandydatowi PO na posła. "Życzliwi” piszący do naszej redakcji przekonywali, że jest spadochroniarzem, zamiast pracować w Sejmie będzie kopał piłkę, a podczas pilotowanego przez niego meczu charytatywnego w Kazimierzu Dolnym jeden z zawodników pojechał do szpitala z zawałem serca.
Wątpliwości wzbudził komitet honorowy Marcina Nowaka, kandydata PiS na posła. Okazało się, że poparli go artyści, którzy dostawali nagrody miejskie od zespołu, w którym zasiadał Nowak i cztery kojarzone z nim osoby.
Niemiłą niespodziankę sprawił wyborcom i popierającym go partiom kandydat na senatora Józef Zając (startuje z list PSL). Polityk przyznał się kilka dni temu, że współpracował z organami bezpieczeństwa PRL.