Rozmowa z prof. Andrzejem Podrazą, politologiem z KUL.
- Na Lubelszczyźnie nie była ona fascynująca. Nie mieliśmy większych fajerwerków. Widać było, że kandydaci próbują przekonać do siebie wyborców nie tylko billboardami, ale też spotkaniami. Tu szczególnie aktywny był Michał Kamiński, który musiał poradzić sobie nie tylko z łatką "spadochroniarza”, ale też kandydata, który jeszcze niedawno był w PiS, a teraz jest w PO. Sporo po regionie jeździła też Barbara Nowacka, ale nie była aż tak widoczna. Porównując ją z Kamińskim, to kandydat Platformy miał lepszą strategię, chociażby deklarując, że w Parlamencie Europejskim będzie ambasadorem Lubelszczyzny. Dużą pracę wykonali też dwaj czołowi kandydaci PiS: Waldemar Paruch i Mirosław Piotrowski.
• Ile mandatów przypadnie Lubelszczyźnie i kto ma na nie szanse?
- Wariant optymistyczny to trzy mandaty. Niemal pewny swego może być PiS. Tu stawiałbym raczej na Waldemara Parucha, choć niewykluczone, że ta partia z naszego okręgu wprowadzi dwóch europosłów, bo Mirosław Piotrowski nie jest bez szans. Te ma także Michał Kamiński, który wykonał duża pracę, a Platforma zawsze miała eurodeputowanego z Lubelszczyzny. Na mandat może też liczyć PSL. Tu skłaniałbym się ku drugiemu na liście marszałkowi województwa Krzysztofowi Hetmanowi. Wariant pesymistyczny to tylko jeden mandat. Ostatecznie wszystko będzie zależało od frekwencji i ilości głosów na daną partię. Możliwych opcji jest kilka.