Największą niespodziankę może sprawić Ruch Palikota. Kilka miesięcy temu komentatorzy palili znicze, mówiąc o szansach dawnego posła na wejście do Sejmu.
Tymczasem na niespełna miesiąc przed wyborami coś drgnęło. Pojawiły się sondaże dające Ruchowi Palikota 4 proc. poparcia.
Palikot podgrzewa atmosferę
– Tak, oczywiście, przekroczymy wyborczy próg – mówi z przekonaniem w głosie Michał Kabaciński, szef lubelskiego Ruchu Palikota. Tłumaczy to tak: Wystarczy popatrzeć na sondaże. Jeśli oficjalne sondaże dawały nam niedawno 1 proc., a najnowsze mówią już o 4 proc., to pojutrze może być 8 proc. Dostaniemy minimum 9 proc., a czy będzie więcej, to zależy od naszej pracy.
Kabaciński przekonuje, że efekt przyniosła aktywność Janusza Palikota, który w ostatnich miesiącach rozmawiał z wyborcami na ponad 300 spotkaniach w całym kraju. – Osobiste spotkania, krytyka rzeczywistości, zajmowanie się sprawami ważnymi dla ludzi sprawiło, że nam uwierzyli. Jesteśmy pewni przekroczenia progu i wierzymy, że przynajmniej zrównamy się z coraz bardziej plastikowym SLD – kończy Kabaciński.
Palikot wie, że musi podgrzewać atmosferę: każdego dnia próbuje uwieść wyborców i media nowymi pomysłami. Kilka dni temu jego zwolennicy ustawili namiotowe miasteczko przed kancelarią premiera i domagali się debaty premiera ze wszystkimi partiami; także pozaparlamentarnymi.
Sondaże oglądam przypadkowo
Impetu Palikota nie ma ugrupowanie Polska Jest Najważniejsza. Konkurenci polityczni twierdzą, że PJN brakuje wyrazistości: to ni pies, ni wydra, nie wiadomo czy "PiS Light” czy bardziej konserwatywna wersja Platformy Obywatelskiej. Partii na pewno zaszkodziło też wciąż pamiętane odejście Joanny Kluzik-Rostkowskiej do Platformy. Teraz sondaże wyceniają PJN na ok. 2 proc.
Wydaje się, że partia utworzona przez ludzi, którym nie było po drodze z Jarosławem Kaczyńskim, świadomie oddaje pole rywalom. Wojciechowski przyznaje: My nie chcemy kłótni i dlatego nie jesteśmy bardzo wyraziści. Ludzie zauważają jak ktoś krzyczy. Tymczasem, choć jesteśmy młodym ugrupowaniem, to dojrzalszym od tych, co dzielą ludzi – mówi kandydat.
Bez nas się pozabijają
To może wyborcy nie są dojrzali, skoro wybierają PO i PiS? – Pokazujemy nową drogę i alternatywę. A polityczne wyrobienie społeczeństwa będzie jeszcze trwało, jesteśmy młodym społeczeństwem. My nie będziemy szołmenami. Traktujemy politykę odpowiedzialnie, a nie "iwentowo”. Jesteśmy potrzebni nawet dla uspokojenia atmosfery, bo bez PJN to by się PO i PiS pozabijało – stwierdza Wojciechowski i dodaje, że na bycie w opozycji szkoda czasu i pieniędzy.
– Będę zwolennikiem wejścia do rządu, który będzie robił pozytywne rzeczy. Teraz i w przyszłości głosuję w Sejmie zgodnie z rozumem i sumieniem. Niestety, większość posłów to maszynki do głosowania. Nawet tak rozsądny pomysł jak powołanie Akademii Lotniczej w Dęblinie nie wszedł w życie, bo posłowie z PO bali się odrzucić veto prezydenta. Partie i ich szefowie łamią kręgosłupy posłów.
Nie można patrzeć na łajdactwo
W sondażowym piekle znajduje się Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego. Gdyby jego działacze kierowali się wynikami badań opinii publicznej, to powinni dać sobie spokój z kandydowaniem. Jest inaczej.
– Kandyduję z poczucia przyzwoitości – deklaruje Marian Kowalski, "dwójka” na lubelskiej liście Nowej Prawicy. Z energią tłumaczy, że skoro płaci podatki, to jako obywatel żąda od państwa wywiązywania się z obowiązków. Jakich? – Dostępu do opieki zdrowotnej i bezpieczeństwa. Tymczasem, na wizytę do specjalisty trzeba czekać tygodniami i człowiek umrze albo wyzdrowieje, a armii nie ma – przekonuje Kowalski.
Czy jest sens startować, angażować czas, energię i pieniądze, skoro według sondaży nie widać większych szans na sukces?
– Jest sens. Jesteśmy obywatelami, którzy nie godzą się na łajdactwo, tak jak nie godzimy się na to, gdy człowieka biją w kilku na ulicy – tłumaczy Kowalski. – To kwestia zasad i wartości, a nie robienia kariery. Jak się nie oburzać, kiedy system emerytalny pada, kraj się zadłuża, państwo miało być tanie i skuteczne, a jest drogie i nieskuteczne?
Nie ma demokracji
Ale nasz rozmówca ma świadomość nierównego boju. – Ja nic nie poradzę, skoro te partie dostają dotacje z budżetu państwa i kupują za nie billboardy. Co ja zrobię, że lansują się za moje pieniądze? W Polsce nie ma demokracji, skoro czterech facetów z PO, PiS, PSL i SLD ustala, kto będzie na listach.