Do sukcesu, o którym może mówić dzisiaj, Andrzej Stachura startował na początku lat dziewięćdziesiątych. Nie było to łatwe. Chcąc spełnić swoje młodzieńcze marzenia musiał pokonać wiele przeszkód, ale najtrudniej było mu przekonać do swoich planów najbliższą rodzinę. Odradzali mu to również znajomi...
- Zaczynałem od pożyczek remontowej i z kasy zapomogowo-pożyczkowej w Miejskim Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji w Lublinie, gdzie wówczas pracowałem jako operator maszyn - wspomina Andrzej Stachura. - Pieniądze wydałem na remont zawilgoconej piwnicy w budynku należącym do Domu Kultury Spółdzielni Mieszkaniowej Czechów. Resztę przeznaczyłem na zakup sprzętu, a że pieniędzy było niewiele - niektóre przyrządy musiałem robić sam. Problemów do rozwiązania było dużo, ale dzięki życzliwości ludzi, w tym Barbary Kotowskiej, dyrektorki Domu Kultury SM Czechów, udało mi się je pokonać i mogłem otworzyć siłownię.
W ogóle swój sposób na życie A. Stachura zawdzięcza pasji sportowej. Choć jest kierowcą, niewiele pracował zawodowo. Tylko przez kilka lat był ślusarzem i mechanikiem w lubelskim MPWiK. Najbardziej pociągał go sport: najpierw trenował piłkę nożną, później zainteresował się boksem. Miał spore osiągnięcia. W 1984 r. zdobył w Kielcach tytuł wicemistrza w Strefowych Mistrzostwach Polski Juniorów w Boksie. Był wicemistrzem woj. lubelskiego. Stoczył 18 walk, z których 16 wygrał. W latach 1985-1987 miał przerwę, po której już ze względu na wiek nie wrócił do boksu. Zaczął czynnie uprawiać kulturystykę; występował w zawodach, zdobył tytuł instruktora. Postanowił to wykorzystać we własnej firmie. Jeżdżąc po kraju i świecie podpatrywał, jak robią to inni. Spostrzeżenia nasunęły mu pomysł, by oferowana usługa była kompleksowa. Dlatego postanowił, by oprócz siłowni otworzyć też firmowe sklepy z profesjonalnym sprzętem. Dzisiaj po zakupy przyjeżdżają do niego właściciele klubów i mieszkańcy Zamościa, Rzeszowa, Stalowej Woli i innych miast. Ostatnią inwestycją jest otworzony w ubiegłym roku po gruntownym remoncie klub przy ul. Zana - z siłownią, salą do aerobiku i boksu, sauną, solarium, szatniami z natryskami oraz barem.
- Od grudnia ubiegłego roku przewinęło się przez niego ponad 1100 osób, ludzi w różnym wieku, od kilkunastolatków do emerytów - mówi. - Większość z nich wie, po co przychodzi i czego może oczekiwać po serii ćwiczeń. W zimie miałem na turnusach komplety kobiet i mężczyzn. Teraz klientów jest trochę mniej. 95 procent z nich to stali bywalcy, trzy procent to wyczynowcy kulturystyki, trójboju i wyciskania na leżąco, pozostali to odwiedzający nas okazjonalnie.
Po latach pracy zaczęły przychodzić wyniki. W 2000 r. moja drużyna klubowa zdobyła w kulturystyce trzecie miejsce w kraju, w 2001 r. - pierwsze, a w tym roku drugie. Przed laty Konrad Gaca jako kilkunastoletni chłopiec rozpoczynał w mojej siłowni zabawę z kulturystykę, obecnie zaś jest wielokrotnym finalistą Mistrzostw Polski. 17 maja Tomasz Błaziak, wychowanek mojego klubu, zdobył w Mińsku złoty medal Mistrzostw Europy w kategorii do 70 kg. Do występów na ringu przygotowuje się pierwszy junior z sekcji bokserskiej - wylicza A. Stachura. - Myślę, że zainteresowanie moim klubem wynika z faktu, że jest to najlepiej wyposażona siłownia w mieście. Wszystkie wolne pieniądze przeznaczam na zakupy i wymianę sprzętu. Ostatnio kupiłem dwie bieżnie po 30 tys. zł. Jeden dobry rower stacjonarny to wydatek około 10 tys. zł. Pomimo dużych kosztów nie podwyższam cen, więc zajęcia są dostępne nawet dla liczących każdy grosz studentów. Młodym, którzy chcą ćwiczyć, a nie stać ich na pełne opłaty, często udzielam zniżki. Ja ich rozumiem; pamiętam czasy, gdy z kolegami spędzałem na schodach wieżowców całe godziny, bo nie mieliśmy gdzie pójść - mówi właściciel Paco.
A. Stachura niewiele ma czasu na odpoczynek. Chce sam wszystkiego przypilnować ("pańskie oko konia tuczy”...), więc jest zajęty przez sześć dni w tygodniu. Jeżeli się trafi wolna niedziela, gdy nie musi jechać na zawody czy targi, spędza ją z rodziną. Żona Ewa pomaga mu prowadzić siłownię. Przy różnego rodzaju przyrządach chętnie spędza czas również ich 5-letni synek Adaś.