Nie mam nic do ukrycia, ale nie chciałabym pracować u kogoś, kto z góry traktuje mnie jak oszustkę - tak jedna z Czytelniczek komentuje praktyki pracodawców, którzy sprawdzają czy kandydaci do pracy piszą prawdę w życiorysach. Są i tacy, którzy nie mają nic przeciwko.
Nie wszyscy jednak mogą się tym pochwalić. - Dlatego zdarza się, że kandydaci na pracowników upiększają życiorysy - mówi Edyta Kuczys, dyrektor regionu w firmie Adecco, zajmującej się pośrednictwem pracy.
Kompetentni tylko na papierze
Zdarza się także weryfikowanie świadectw i dyplomów, a nawet zbieranie opinii o kandydacie w środowisku, z którego pochodzi. - My jednak ograniczamy się do sprawdzenia drogi zawodowej, bo jest najważniejsza - zaznacza przedstawicielka Adecco.
Podkreśla jednocześnie, że podstawą nie musi być podejrzenie o oszustwo. - Czasem pracodawca po prostu chce bliżej przyjrzeć się kandydatowi, bo może się okazać, że ktoś kto świetnie radził sobie na jednym stanowisku, innemu nie podoła -tłumaczy Edyta Kuczys.
Pracownik czyli oszust?
- Jeśli ktoś nie ma nic do ukrycia, to nie będzie miał nic przeciwko temu, by go sprawdzono - uważa Małgorzata Sobota.
Stażystka jednej z bydgoskich instytucji sama zgodziłaby się na taką weryfikację, gdyby miała szansę na dobrą pracę. Inaczej niż Marzena Rejewska, studentka z Bydgoszczy. - Nie mam nic do ukrycia, ale nie chciałabym pracować u kogoś, kto grzebie w mojej przeszłości i od początku traktuje mnie jak oszustkę - tłumaczy kobieta.
Zaufanie musi być
Apator nie spotkał się do tej pory z nieuczciwością kandydatów do pracy. Podobnego przypadku nie pamięta także szefowa kadr soleckiego KMW engineering, zajmującego się produkcją systemów wentylacyjnych. - Jeśli ktoś szuka pracy, to nawet nie przyszłoby nam do głowy, że mógłby kłamać, bo przecież wszystko można sprawdzić - zauważa Teresa Skorek.
Sprawdzać, ale bez przesady
Z kolei rzecznik bydgoskiej Pesy (choć sama firma tego nie robi) rozumie tych, którzy sprawdzają prawdziwość informacji zawartych w życiorysach. - Skoro powstają fałszywe gabinety lekarskie, plagiaty prac magisterskich i nawet przy testach gimnazjalnych zdarzają się oszustwa, to trzeba mieć ograniczone zaufanie - uzasadnia Michał Żurowski, ale dodaje że pracodawca może wszystko sprawdzić we własnym zakresie. - Nie trzeba od razu zatrudniać zewnętrznej firmy, bo to kosztuje - zauważa.
Jednocześnie jednak rzecznik Pesy podkreśla, by nie popadać w paranoję. - Nie można się dać zwariować i prześwietlać kandydata do siódmego pokolenia wstecz, bo to absurd - kwituje z przekąsem Michał Żurowski