(fot. Wojciech Zakrzewski)
Grafika pokazująca, co i o ile podrożeje w Polsce w 2020 roku, krąży wśród Ukraińców mieszkających w naszym kraju. Na swoim Facebooku zamieścił ją nawet Konsulat Generalny Ukrainy w Lublinie. I choć mimo wzrostu cen, pobyt w Polsce dla naszych wschodnich sąsiadów nadal jest opłacalny, to wielu z nich coraz częściej spogląda na Niemcy
Według grafiki kolportowanej wśród Ukraińców, chleb podrożeje o 8–10 proc., wieprzowina nawet o 20 proc., nabiał o 10–50 proc., paliwo o 4–5 proc., alkohol o 2–3 proc., papierosy o 10 proc.
W przypadku papierosów i alkoholu wzrost cen pokazano także w złotówkach. I tak Ukraińcy mogą się dowiedzieć, że za pół litra wódki zapłacą o 1,40 zł więcej.
– Chełm, Lublin czy Biała Podlaska to miasta najbliżej granicy, więc nic dziwnego, że to właśnie tu Ukraińcy przyjeżdżają na zakupy czy do pracy – mówi Konsul Generalny Ukrainy w Lublinie Wasyl Pawluk.
Dobrze widać to w Chełmie. To tylko 25 kilometrów do granicy z Ukrainą, 160 km do Łucka, 200 km do Lwowa. Ukraińcy przyjeżdżają tu do pracy, a zakupy robią w Lidlu i Biedronce.
Vladymir ma 22 lata. – W Łucku mogłem liczyć na 5-6 tysięcy hrywien (ok. 850 zł – przyp. aut). To bardzo mało – mówi Vladymir. – Do Chełma mam tylko kilka godzin jazdy, dostałem pracę w firmie budowlanej Jurex. Zarabiam i odkładam.
W Chełmie zamieszkał na stancji, na Ukrainę wraca raz w miesiącu. – Byłbym częściej, ale kolejki na granicy to prawdziwy koszmar i strata czasu – mówi.
Ukraińcy wywożą nie tylko gotówkę – Vladymirowi udaje się odłożyć miesięcznie ok. 1500 zł. Zakupy przed powrotem to obowiązkowy punkt programu. Co kupuje? Mimo rosnących cen w Polsce, nabiał, czyli np. śmietana, kefir, biały ser, są lepsze i nadal tańsze niż ukraińskie. Opłaca się też kawa czy ketchup, parówki w dużych opakowaniach i kiełbasa krakowska. Telewizory, kuchenki mikrofalowe czy telefony komórkowe też są tańsze niż na Ukrainie, zwłaszcza, że można pobrać czek Tax Free i odzyskać VAT.
Z pobytu Ukraińców w Polsce zadowoleni są nie tylko handlowcy, ale też pracodawcy, którzy dzięki nim mogą utrzymać swoje firmy.
– Po prostu brakuje rąk do pracy. Od początku 2019 roku jest nawet kłopot z zatrudnieniem ludzi do najprostszych prac – mówi Piotr Jurek, właściciel rodzinnej chełmskiej firmy budowlanej „Jurex”. – Polscy fachowcy wyjechali do Niemiec, Anglii czy Holandii. A firma ma zobowiązania, terminy. Koledze, z którym współpracowałem przy dużym zleceniu, tuż po podpisaniu umowy, zeszła z placu cała ekipa – 12 osób. Wszyscy podpisali kontrakt w Szwecji.
Według danych NBP, przez polski rynek pracy „przewija się” ok. 1,2 mln Ukraińców. Jednak jak podaje „Dziennik Gazeta Prawna, opierając się na eksperckich prognozach, w 2020 roku – po raz pierwszy od początku imigracyjnego boomu – do Polski przyjedzie i podejmie legalne zatrudnienie mniej obywateli Ukrainy niż w roku poprzednim.
Z obecnie rezydujących Ukraińców w Polsce 42 proc. jest zdecydowanych opuścić nasz kraj, a kolejne 10 proc. poważnie to rozważa – informuje z kolei portal money.pl. Najnowszy raport firmy OTTO Work Force Polska wskazuje, że najchętniej obranym przez nich kierunkiem będą Niemcy.
Dane GUS wskazują, że naszych wschodnich sąsiadów zastępują powoli pracownicy z Azji, np. Indii czy Nepalu.