Rząd próbuje dostosować polskie prawo pracy do unijnych wymogów
Nasz rząd ma już dość skarg obywateli (na siebie), które coraz większym strumieniem wpływają do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Nie chcąc się narażać na kolejne przegrane procesy, postanowił przyspieszyć prace nad dostosowaniem przepisów polskiego prawa pracy do dyrektyw Rady i Parlamentu Europejskiego oraz do orzecznictwa Europejskiego Trybunału Stanu. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej przygotowało więc projekt nowelizacji kodeksu pracy.
Niestety, wygląda na to, że przysłowie "Co nagle, to po diable” w przypadku tego projektu sprawdza się w dużym stopniu. Owszem, są w nim rozstrzygnięcia sensowne, ale są i bzdurne. Zacznijmy od tych drugich.
Jak szaleć, to szaleć - czyli nowa definicja dyskryminacji w pracy
Projekt nowelizacji idzie tak daleko, że... przekracza granice absurdu: przejawem dyskryminacji pracownika nie będzie już tylko naruszenie jego godności, upokorzenie lub poniżenie, ale także stwarzanie wobec niego atmosfery "onieśmielającej, wrogiej lub uwłaczającej”.
Tak więc oprócz sekretarki-fajtłapy,
do sądu z pozwem przeciwko pracodawcy pomaszeruje również obibok,
Już przy dziś obowiązującym prawie pracodawca nie może bezkarnie wydawać pracownikowi poleceń służbowych podniesionym tonem. Można się spodziewać, że pod rządami nowej ustawy polecenie wydane nawet szeptem w pewnych okolicznościach może być uznane za ciężkie przewinienie - jeśli stanie się to w obecności innych pracowników. Polecenie może być przecież przez jego wrażliwego adresata odebrane jako potrójnie krzywdzące: onieśmielające (Jasiek był onieśmielony, gdy majster kazał mu poprawić źle ułożoną cegłę w murze - koledzy to słyszeli i się potem z Jaśka śmiali), wrogie (innego pracownika, który kiedyś też cegłę źle ułożył, majster potraktował łagodniej; powiedział tylko:”Józek!” i pokazał palcem, a nie wyjaśniał całym zdaniem, o co chodzi), uwłaczające (Jasiek ma staż 20-letni, więc szef mu uwłacza robiąc uwagi przy młodzieży).
Molestowanie seksualne też nabiera nowego, szerszego znaczenia
Po wprowadzeniu nowelizacji możliwa będzie sytuacja, że homoseksualista będzie dowodził w sądzie, że w jego firmie dyskryminuje się odmienne orientacje płciowe - w firmie pracuje bowiem tylko on z przyjacielem, tymczasem ze statystyk wynika, że powinny pracować przynajmniej dwie pary homoseksualne. Oskarżenie takie umożliwi nowa definicja tzw. dyskryminacji pośredniej.
To, że nowe prawo zostanie uchwalone, jest raczej pewne. Ale czy w aż tak absurdalnym kształcie? Miejmy nadzieję, że nie.
A jeśli jednak? To