Policjanci chodzą po polach i „czegoś szukają”. Wójt zarządza 4-dniową żałobę, a ludzie mówią, że po kryzysie uchodźczym już stwardnieli. Tak teraz wygląda Przewodów.
Środa, Przewodów w gminie Dołhobyczów w powiecie hrubieszowskim. Dziś mówią o niej wszyscy. Dzień wcześniej na suszarnię zboża spadła rakieta. Zabiła dwóch mężczyzn. Wójt Grzegorz Drewnik właśnie zbiera się, aby odwiedzić rodziny zabitych. – Żeby sprawdzić, czy można im jakoś pomóc – mówi nam samorządowiec.
Wiceprezes suszarni z Przewodowa: zginęli dwaj nasi wieloletni pracownicy
Ofiary nosiły to samo imię – Bogdan. Mieli 58 i 60 lat. Jeden mieszkał w Przewodowie, drugi niedaleko dalej we wsi Setniki.
Wójt zdecydował o wprowadzeniu na terenie gminy 4-dniowej żałoby. – Symbolicznej – tłumaczy i dodaje, że nie trzeba było odwoływać żadnych imprez, bo i tak nie były zaplanowane.
W środę życie w tej wsi wyglądało dziwnie. Mnóstwo dziennikarzy i policji. Mundurowi chodzą po polach i „czegoś szukają”. Miejscowość jest obstawiona przez służby. Nie ma szans, żeby dojechać do miejsca wybuchu. Utrudniony jest dostęp do domów i bloków.
Szef MSWiA podał, że na miejsce wysłano 500 funkcjonariuszy.
– To chyba na nikim tutaj nie robi wrażenia – mówi nam mężczyzna pod sklepem. – A to mało rakiet spadało po drugiej stronie granicy? – dodaje.
Podobnie wypowiadają się inni. Tu trzeba wiedzieć, że Przewodów to przygraniczna miejscowość, w której – zaraz po wybuchu wojny na Ukrainie – otworzono punkt recepcyjny. Pierwszego dnia zatrzymała się tu tylko jedna osoba z Ukrainy. Drugiego uchodźców było więcej. W kolejnych przybyło ich tylu, że trzeba było utworzyć kolejny punkt, a i tak sale były wypełnione.
– Ten kryzys uchodźczy nas wszystkich mocno doświadczył. Ludzie stwardnieli. Może dlatego już takie rzeczy nie robią na nich wrażenia. Co gorszego może się stać? – zastanawia się Drewnik.