Prezydent miasta, Paweł Maj, od listopada próbował nakłonić radę do zgody na podwyżkę opłaty za śmieci w 2023 roku. Najpierw zaproponował stawkę 34 zł, potem 31 zł, a następnie 30 zł. Czwarte podejście okazało się skuteczne. Decyzja zapadła w czwartek.
Podnoszenie opłaty za śmieci to jedna z tych decyzji, do których puławska rada miasta podchodzi wyjątkowo ostrożnie. Samorządowcy opozycyjnych wobec prezydenta ugrupowań wymagają od Ratusza przekonujących wyliczeń, które uzasadniłyby skalę zmian. Przed rokiem dyskusje o tym, ile za śmieci mają płacić puławianie przeciągnęła się do lutego.
Tym razem do przyjęcia uchwały potrzebne były trzy sesje, w tym dwie nadzwyczajne.
Przypominamy, że aktualna stawka za odpady segregowane wynosi 27 zł, a duże rodziny płacą maksymalnie 100 zł miesięcznie. Według Zakładu Usług Komunalnych w Puławach utrzymanie obciążeń na tym poziomie nie wystarczy do pokrycia kosztów ponoszonych przez spółkę.
Pierwszą propozycją, jakie trafiła do radnych zakładała wzrost opłaty do 34 zł oraz limitu 125 zł dla dużych rodzin. Samorządowcy na taką zmianę nie zgodzili się. W listopadzie odrzucili także kolejną wersję projektu uchwały, która po poprawkach prezydenta, zakładała stawkę 31 zł i 123 zł. Porozumienia nie udało osiągnąć się także 8 grudnia, kiedy rada odrzuciła podwyżkę do 30 zł i 120 zł. Głosy rozłożyły się wtedy po równo: 7 za, 7 przeciw i 7 wstrzymujących się.
Ostatnia, czwarta z kolei próba uzyskania akceptacji rady miała miejsce w czwartek, 15 grudnia podczas nadzwyczajnej sesji. Tym razem prezydent na dalsze łagodzenie stawek się nie zdecydował i ponowił poprzedni projekt uchwały, czyli 30 zł i 120 zł.
- Koszty systemu rosną ze względu na rosnące ceny energii i paliw oraz przetwarzania odpadów komunalnych - tłumaczył Tomasz Wadas, prezes ZUK-u, zapowiadając większy nacisk na edukację ekologiczną, by podnieść poziom segregacji oraz zmniejszenie ilości wytwarzanych odpadów. Żeby obniżyć koszty, komunalna spółka planuje również zakup dwukomorowej śmieciarki, co ma zredukować ilość kursów.
Mimo tych argumentów, większość radnych pozostała przy swoim zdaniu. Sławomir Seredyn z Polski 2050 negocjację stawek nazwał "handelkiem". Z kolei Ewa Wójcik z Samorządowców uznała, że należy znaleźć takie rozwiązanie, które "nie zabije naszych mieszkańców", przypominając jednocześnie o tym, że ekologiczna edukacja to długi proces, który w Puławach prowadzony jest od lat.
Mariusz Cytryński z Koalicji Samorządowej pytał o to, jak sfinansowana zostanie różnica wynikająca z pierwszej i ostatniej propozycji. Wyraził jednocześnie nadzieję na to, że radni za kilka miesięcy nie zostaną przez prezydenta "postawieni pod ścianą" z prośbą o kolejną podwyżkę. - Złotego środka skąd te pieniądze wziąć nie mamy - odpowiedział prezydent Paweł Maj, przyznając jednocześnie, że stawka 30 zł systemu na pewno nie zbilansuje.
Ostatecznie, projekt uchwały uzyskał 8 głosów poparcia, co wystarczyło do jego przyjęcia przez radę. Zagłosowali za nim członkowie klubu Niezależni, a także radni KS oraz dwójka niezrzeszonych: Lilianna Jaworska oraz Ignacy Czeżyk. Przeciw był cały klub Samorządowców Janusza Grobla, klub PiS w większości wstrzymał się od głosu.