W przyszłym roku opłata za odbiór i zagospodarowanie odpadów segregowanych wzrośnie z obecnych 14 zł do 22 zł od osoby. Powodem jest skokowy wzrost kosztów składowania śmieci, jak również: nieszczelność systemu, brak spalarni, rosnące koszty zatrudnienia, energii elektrycznej i transportu. Problemom przyjrzy się nowy zespół.
Podczas ostatniej sesji puławscy radni, po długiej dyskusji, przyjęli uchwałę ustalającą nowe opłaty za odbiór śmieci. Jak już zapowiadaliśmy, będzie drożej. Zamiast dotychczasowych 14 zł od osoby, za odpady segregowane puławianie zapłacą 22 zł miesięcznie, a zatem o ponad 57 proc. więcej. O blisko 80 proc. wzrośnie wysokość opłaty za śmieci niesegregowane (z 28 na 50 zł).
Dla przykładowej, trzyosobowej rodziny segregującej śmieci, zmiany oznaczają wzrost kosztów o blisko 290 zł rocznie. Żeby nie zrujnować budżetów domowych rodzin wielodzietnych, otrzymają one od miasta limit gwarantujący maksymalny miesięczny rachunek do 80 zł.
Opłaty, wynagrodzenia, paliwo, prąd
Skąd te podwyżki? Powodów jest wiele. Jeszcze cztery lata temu opłata marszałkowska (za składowanie tony odpadów) wynosiła 24 zł. Gdy w roku 2017 w Puławach debatowano nad obowiązującym obecnie stawkami za odbiór śmieci, opłata rosła właśnie do 140 zł. Obecnie wynosi (jeszcze) 170 zł za każdą tonę, a w przyszłym roku danina ta osiągnie 270 zł.
- Szacujemy, że na samą opłatę marszałkowską w przyszłym roku wydamy 2,5 mln zł, a jest to tylko część naszych kosztów. Do tego należy doliczyć 40-procentową podwyżkę kosztów energii elektrycznej, ponad 15-procentową podwyżkę płacy minimalnej, a także wyższe koszty transportu (wzrost liczby kursów śmieciarek przyp.) - wylicza Tomasz Wadas, prezes ZUK-u w Puławach.
Koszty spółki, która zgodnie z przepisami, musi się bilansować, szybko stają się kosztami po stronie budżetu miasta. A ten wkrótce zostanie obciążony nowym aneksem do umowy za zagospodarowanie odpadów, a także nową umową na ich transport. Ta ostatnia prawdopodobnie zostanie podpisana z ZUK-iem, jedynym oferentem w trwającym przetargu. Nowa cena jest średniorocznie o milion złotych wyższa od tej zaproponowanej dwa lata temu.
Brakująca spalarnia
Łączne koszty związane z utrzymaniem całego systemu, to jak wylicza Ratusz, w nowym roku będą o ponad 4 mln zł wyższe, niż obecnie. Żeby te lukę załatać, zaproponowano dość drastyczne podwyżki opłat za śmieci. Równolegle ZUK stara się pozwolenia na budowę spalarni. Jak obliczono, gdyby miasto dysponowało nią już teraz, podwyżka wyniosłaby około dwóch złotych, z 14 zł do 16 zł od mieszkańca. Niestety, jej koszt to ok. 60 mln zł, a bez zgody władz centralnych, budowa takiego zakładu jest obecnie niemożliwa. Szansa na zezwolenie ma się pojawić dopiero wiosną przyszłego roku.
Tymczasem radni debatując nad kształtem nowych opłat skupili się w większości na kwestii ich ściągalności. Radna Bożena Krygier (PiS) wygarnęła prezydentowi, że ten będąc radnym krytykował podwyżki i apelował o uszczelnienie systemu, a obecnie je popiera. Brak "wizji" zarzuciła mu natomiast radna Ewa Wójcik ("Samorządowcy).
- Oczekiwałabym od prezydenta działań wyprzedzających, przyjrzenia się różnym wariantom i przekazania radnym możliwości wyboru tego najwłaściwszego. Obecnie nie posiadamy żadnej alternatywy, otrzymaliśmy tylko proste przełożenie rosnących kosztów na mieszkańców - argumentowała była wiceprezydent.
Jak przekonać nieuczciwych?
Z kolei Halina Jarząbek (PiS), apelowała o uszczelnienie systemu. - Znaczna część mieszkańców nie zgłosiła się do systemu, to może być nawet 10 tys. osób. Nikt mi nie powie, że tyle wyjechało lub przebywa na wsi. Gdyby wszyscy płacili, nie powinniśmy mieć braków, a obecna kwota powinna wystarczyć - stwierdziła radna, sugerując poszukanie innej (niż podwyżki) metody załatania brakującej sumy.
Ze złudzeń o tym, że system można w łatwy i tani sposób uszczelnić, pozostałych radnych starał się wyrwać Ignacy Czeżyk (PiS). - Tego systemu do końca nie uszczelnimy. A nawet jeśli tak by się stało, to czy mamy pewność, że to rozwiąże problem, skoro opłata marszałkowska wzrosła już do 270 zł? Nie znajdziemy tutaj żadnego cudownego rozwiązania. Jedyne, co możemy zrobić to rozmawiać z mieszkańcami i przekazać im tę gorzką prawdę - mówił, nazywając śmieciowy problem "zmorą naszych czasów".
Za uchwałą i zespołem
Do poparcia uchwały podwyższającej opłaty starał się przekonywać radnych, prezydent. - Przy tragicznym stanie naszego budżetu nie możemy narażać go na dodatkowe straty. Nieprzyjęcie tej uchwały oznacza dla nas utratę 330 tys. zł miesięcznie - mówi Paweł Maj, który ostatecznie wyraził zgodę na powołanie specjalnego zespołu. Jego celem ma być poszukanie alternatywy dla kolejnych podwyżek i znalezienie sposobu na wzrost ściągalności podatku.
Ostatecznie przeciwko podwyżkom nie opowiedział się żaden z radnych. Poparło je 8 osób (Niezależni i Koalicja Samorządowa) a 11 wstrzymało się od głosu (PiS i "Samorządowcy"). Tym samym uchwała o nowych stawkach za odbiór odpadów w Puławach została przyjęta.