Są już wyniki badań próbek cieczy pobranej z rowu melioracyjnego w Końskowoli. Inspektorat w tym tygodniu zamierza złożyć do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez zakłady mięsne Pini Beef.
W piątek laboratorium Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska przekazało wyniki próbek pobranych tydzień temu z rowu melioracyjnego przy zakładach mięsnych w Końskowoli. Te nie zaskoczyły kierownictwa WIOŚ.
– To, co zostało wylane do rowu, to był typowy, nieoczyszczony ściek z przemysłu mięsnego, który przy ujściu zawierał ponad 8,8 tysiąca jednostek ChZT na litr (chemicznego zapotrzebowania na tlen). Próbki pobrane w dalszych fragmentach pokazują, że ta wartość spadała do 7, a później 3,4 tysiąca, ale to wszystko są bardzo wysokie wartości – mówi Arkadiusz Iwaniuk, zastępca dyrektora WIOŚ w Lublinie, Podobne wyniki wykazało badanie BZT.
Ścieki z Końskowoli miejscowo przekraczały 4 tysiące jednostek. To ponad dwukrotnie więcej, niż zwyczajne surowe ścieki z ubojni oraz 500 razy więcej niż normalne wartości wody z rzeki.
Co więc trafiło do rowu, a następnie do Kurówki i Wisły?
– To mogło być wszystko, krew, popłuczyny, kawałki tkanki mięśniowej, tłuszcze, detergenty oraz to, co trafiło do zakładowych toalet – wylicza Iwaniuk.
WIOŚ kończy przygotowanie raportu z przeprowadzonej przed tygodniem kontroli. Jego kopia trafi do firmy Pini Beef, która będzie musiała dostosować się do wymaganych przez inspektorat, zaleceń i zarządzeń. Chodzi m.in. o poprawę monitoringu tego, co w przyszłości będzie trafiało do rowu oraz zastosowanie rozwiązań, które zapobiegłyby w przyszłości tego rodzaju zdarzeniom.
Jednym z pomysłów jest budowa zbiornika wstępnego dla wód opadowych, które byłyby pierwszą „tamą” w przypadku awarii. Podobne zadanie spełniałaby zapora na rowie.
– W sytuacji zagrożenia, można byłoby ją zamknąć, a ścieki z tak utworzonego zbiornika, wypompować – proponują urzędnicy.
To jednak nie koniec tej sprawy. Jeszcze w tym tygodniu zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa inspektorat wyśle do prokuratury. Śledczy ustalą, czy złamany został art. 186 kodeksu karnego.
Wideo: Archiwum DW