W pniach drzew nawierca się dziury, potem do środka wstrzykuje się chemiczną substancję. Tak w Puławach walczy się ze szrotówkiem, pasożytem atakującym kasztanowce. – To zabija te drzewa – apelują naukowcy Ale według puławskich urzędników ta metoda jest najlepsza
W pniu kasztanowca robi się kilka dziur o średnicy kilku milimetrów i głębokości kilku centymetrów. Tymi otworami wpuszcza się do środka drzewa żel. Ten, zdaniem producentów, wędruje razem z sokami drzewa w górę i tak zmienia smak liści, że szrotówek nie chce ich jeść. Według dendrologów, ta metoda bardziej drzewom szkodzi, niż pomaga.
– W podziurawionym wiertarką pniu nie ma ciśnienia, więc lek nie może płynąć do góry – tłumaczy prof. Marek Siewniak, dendrolog z Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej. – Poza tym dziura w pniu jest dla drzewa zabójcza. Tędy dostają się do środka grzyby i bakterie, a drewno zaczyna się rozkładać – dodaje.
Kontrowersyjna metoda walki ze szrotówkiem ma swoich przeciwników nie tylko wśród naukowców.
– Zaszczepiliśmy jedno drzewo. Okazało się, że efekt jest negatywny, bo tkanka drzewa obumiera – mówi Marian Stani, dyrektor Miejskiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Lublinie. – Niedawno pracownicy mojego wydziału byli na konferencji na ten temat. Tam na własne oczy mogli zobaczyć, jak duże spustoszenie robią w drzewach środki chemiczne.
W Puławach w zeszłym roku zaszczepiono 249 kasztanowców rosnących w parku lub jego okolicach.
– Nawierty uszkadzają drzewa, ale szrotówek robi dużo większe szkody – mówi Izabela Giedrojć, inspektor w Wydziale Ochrony Środowiska Urzędu Miasta w Puławach. – Nie jestem zwolennikiem tej metody. Wolałabym inną, która nie szkodzi, ale takiej nie ma.
Według urzędników, metody stosowane w innych miastach (np. w Lublinie), w Puławach się nie sprawdzają.
– W parku nie ma możliwości zebrać wszystkich liści, bo nie można naruszyć runa leśnego. Do opasek lepowych oprócz szrotówka przylepiają się też pożyteczne owady. A pułapki feromonowe nie działają – mówi Izabela Giedrojć.