Grupa obecnych i byłych nauczycieli Zespołu Placówek Oświatowych w Klementowicach poskarżyła się do wójta gminy Kurów na swoją przełożoną. Zarzuca jej złamanie praw pracowniczych i mobbing. Sprawę bada prokuratura
Skarga podpisana przez dwunastu nauczycieli, w tym kilku emerytowanych pracowników szkoły, do wójta gminy Kurów, Stanisława Wójcickiego wpłynęła na początku sierpnia. Zarzucają oni dyrektor Zespołu Placówek Oświatowych w Klementowicach nieodpowiednie traktowanie podwładnych, łamanie praw pracowniczych, a nawet mobbing. Skargę do wójta podparło pismo złożone przez grupę rodziców uczniów. Oba dokumenty trafiły do Komisji Oświaty, Kultury, Zdrowia, Opieki Społecznej i Bezpieczeństwa Publicznego w radzie gminy.
– Komisja po zapoznaniu się z dokumentami i z pisemną odpowiedzią na zarzuty ze strony pani dyrektor stwierdziła, że istnieje zasadne podejrzenie zasadności skarg. Zwróciła się więc do wójta o podjęcie stosownych działań – informuje przewodniczący komisji Grzegorz Gajda.
Wójt Stanisław Wójcicki skierował sprawę do Prokuratury Rejonowej w Puławach, a ta wszczęła postępowanie wyjaśniające. Pani dyrektor ma w nim status świadka.
Policja zakończyła już przesłuchania w tej sprawie. Jak informuje kom. Marcin Koper z puławskiej policji, postępowanie dotyczy artykułu 218 kk. Ten mówi o złośliwym i uporczywym naruszaniu praw pracowniczych, takich jak nieodprowadzanie składek ZUS czy niewypłacanie wynagrodzenia.
Nauczyciele zarzucają dyrektorce co innego. Zwracają uwagę na nieodpowiednie - ich zdaniem - traktowanie podwładnych.
– Wśród wymienianych przez nich zarzutów znalazły się: naruszanie godności pracowników, faworyzowanie niektórych osób, dyskryminacja czy grożenie zwolnieniem z pracy tych, którzy korzystają ze zwolnień lekarskich – mówi Katarzyna Abramowicz-Piłat, z-ca szefa puławskiej prokuratury.
Z dyrektor ZPO nie udało nam się skontaktować. Obecnie przebywa na urlopie na podreperowanie zdrowia. Jej obowiązki władze gminy powierzyły Małgorzacie Turkowskiej.
Mieszkańcy Klementowic o sprawie nie chcą rozmawiać. Anonimowo mówią, że ich zdaniem prawda może leżeć „gdzieś po środku”. Nie brakuje też osób przekonanych o niewinności dyrektorki, które zarzucają nauczycielom działanie mające na celu zatrudnienie na tym stanowisku „swojego człowieka”.
Za łamanie praw pracowniczych grozi grzywna, a nawet kara do dwóch lat więzienia.