Nowa sala weselna „Gościniec nad Wisłą” okazała się budowlaną samowolą. Właściciele tego obiektu nie mieli pozwolenia na jego rozbudowę, ani użytkowanie. Teraz grozi im nawet rozbiórka
Dwa lata temu państwo Ewa i Krzysztof Janiszek, właściciele dęblińskiej firmy Eurotrans, kupili działkę puławskiego PKS-u. Duży, atrakcyjnie położony teren przy ul. Dęblińskiej planowali wykorzystać na cele hotelarskie i gastronomiczne. Jeden z nabytych budynków przebudowali na salę weselną, którą nazwali Gościńcem nad Wisłą.
Dzięki inwestycji okolice nadwiślańskiego bulwaru przeszły rewitalizację. Stare zabudowania zyskały nowy wygląd, a otaczające je betonowe płyty zamieniły się w trawniki.
- To jest samowola budowlana. Właściciel nie miał pozwolenia na przebudowę tego budynku, ani zgody na jego użytkowanie. W związku z tym będzie musiał wnieść opłatę legalizacyjną, której wysokość nie została jeszcze ustalona - mówi Elżbieta Dudzińska, kierownik Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Puławach. - Jeśli do 10 października nie otrzymamy od niego uzyskanego od prezydenta zaświadczenia o zgodności tej inwestycji z miejscowym planem, będziemy musieli wydać nakaz rozbiórki - dodaje.
Żeby uniknąć takiego scenariusza, właściciele Gościńca zwrócili się o pomoc do puławskiego samorządu.
Radni podczas czwartkowej sesji podjęli uchwałę, która umożliwi rozpoczęcie prac nad zmianą miejscowego planu zagospodarowania w taki sposób, żeby sala weselna została zachowana.
Nie wszyscy radni byli za takim rozwiązaniem. Ryszard Stępień sugerował, że inwestorzy działali z premedytacją, a ewentualna kara finansowa może im się opłacać bardziej, niż skromniejszy projekt. Zmiany planu nie poparł także wiceprzewodniczący rady miasta, Zbigniew Śliwiński.
- Jeśli ktoś robi samowolkę budowlaną, popełnia przestępstwo, a my teraz mamy bez większej analizy dostosować plan pod kątem tych osób, które działały z naruszeniem prawa? To chyba nie tak powinna wyglądać ta procedura - stwierdził radny.
Właściciele Gościńca nie czują się winni, a sugestie, że działali z premedytacją stanowczo odrzucają. Przyznają jednak, że błąd został popełniony i poniosą tego konsekwencje.
- Błąd popełnił zatrudniony przez nas projektant, który miał dopilnować, żeby wszystko było wykonane zgodnie z prawem. Naprawdę nie mieliśmy żadnego interesu w tym, by te przepisy naginać. Dużo nas to kosztuje, bo nadal nie możemy otworzyć restauracji i zatrudnić ludzi, którym obiecaliśmy pracę - mówi Ewa Janiszek, właścicielka. - Wiem, że będziemy musieli zapłacić karę, ale jestem wdzięczna wszystkim radnym, którzy nam pomogli i zrozumieli, że zostaliśmy po prostu oszukani - dodaje.
Uchwała Rady Miasta jest dopiero początkiem drogi do zmiany planu. Na razie nie wiadomo, czy ostatecznie do tego dojdzie. Tadeusz Kocoń, wiceprezydent Puław poinformował, że tego rodzaju gest ze strony miasta to wydatek rzędu kilku do kilkunastu tysięcy złotych.
Jeśli władze tego procesu nie przeprowadzą, właściciele Gościńca będą mieli dwa wyjścia. Albo go przebudują, dostosowując go do obecnego planu, albo będą musieli rozebrać jego nową część.
Zdaniem Elżbiety Dudzińskiej, całego tego zamieszania można byłoby uniknąć już na samym początku.
- Inwestor zamiast występować do starosty o zgodę na prace remontowe, powinien postarać się o zgodę na przebudowę, co byłoby zgodne z zakresem planowanych robót - wyjaśnia szefowa puławskiego inspektoratu. Problem w tym, że wtedy przedsiębiorca tej zgody by nie otrzymał i musiałby zmienić projekt na taki, który uwzględnia obowiązujące przepisy. To prawdopodobnie wiązałoby się z koniecznością zmniejszenia metrażu budynku, ale wtedy właściciele uniknęliby kary, a miasto nie musiałoby ratować ich teraz zmianą miejscowego planu.