Autobusy zamarzały w trasie. O ile w ogóle w trasę wyjechały. Nawet chłodnia nie pracowała. Za to załoga elektrociepłowni uwijała się jak w ukropie. Najsprytniejsze okazały się zimujące na Wiśle kormorany, które schroniły się... w kanałach
Problemy miał także puławski PKS. Z dworca nie wyjechały m.in. autobusy do Zakopanego, Szczecina i Torunia. Bo najważniejsze były kursy lokalne, dowożące dzieci do szkół.
W najsilniejsze mrozy znacznie wzrosło zużycie gazu. I to w całym kraju. Ale najbardziej dało się we znaki Zakładom Azotowym. Żeby gazu starczyło dla wszystkich, zmniejszono dostawy paliwa do puławskich „Azotów”.
Tymczasem elektrociepłownia ZA dawała z siebie wszystko. – Produkcja energii elektrycznej jest trzykrotnie wyższa od pobieranej z sieci. Zwykle jest odwrotnie – informuje Marek Sieprawski, rzecznik spółki.
Tym razem to „Azoty” dostarczały prąd do krajowej sieci energetycznej. Bo prąd szedł... jak woda. A gorąca woda – jak ciepłe bułeczki. Pełną parą pracowały kotły. Pełne od sprężonej pary o temperaturze 540 stopni.
Zmęczeni mroźną drogą do pracy witaliśmy szefów gorącym uśmiechem. Może nie zawsze z uczucia do szefa, co z radości, że to wreszcie ciepłe pomieszczenie. Ale nie wszyscy mają tak dobrze. Na przykład ci, co pracują w chłodni w Klementowicach. Zwykle w jej halach jest zimniej niż na zewnątrz. Teraz przez kilka dni nie było żadnej różnicy w temperaturze. Wewnątrz minus 23, na zewnątrz też. Co na to chłodnia? Więc na dwa dni przerwała pracę. – Za duży mróz, żeby pracować. Ludzie nawet nie mieli jak odpalić swoich samochodów – przyznaje pan Jan z chłodni w Klementowicach.
Narzekały nawet... ryby. – Nie tyle szkodzi im temperatura, co brak tlenu w wodzie. Dużo z tym mamy roboty. A trzeba to robić ostrożnie, żeby nie wybudzić ryb. Bo wypłyną brzuchami do góry – mówi Ryszard Marczak z gospodarstwa rybackiego w Markuszowie.
Za to świetnie sprzedawały się ciepłe rajstopy. Te najgrubsze. Z kolei amatorów pizzy było niewielu. – Bo klienci się bali, że wystygnie po drodze – usłyszeliśmy w jednej z puławskich pizzerii.
Z mrozem sprytnie poradziły sobie zimujące nad Wisłą ptaki. Przeniosły się w okolice Zakładów Azotowych. Bo tam woda w kanałach ma ok. 12 stopni. Ornitolodzy naliczyli w pobliży „Azotów” około tysiąca ptaków. Były tam nawet kormorany marokańskie. Tylko łabędzi było mniej niż zwykle. Może wyniosły się do Maroka? Teraz jest tam ponad 20 stopni ciepła. Pozazdrościć.