W ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy tego roku puławska grupa kapitałowa skupiona wokół Zakładów Azotowych zaliczyła spadek przychodów z 3,4 do niecałych 2,6 mld zł. Strata netto za ten okres wyniosła 484 mln zł. Zarząd spółki, jak i całej Grupy Azoty, stawia sobie jasny cel: powrót na drogę do rentowności, cięcie kosztów i skupienie się na kluczowym biznesie.
W czasie gospodarczego prosperitу – czyli przed nagłym wzrostem cen gazu poprzedzającym rosyjską agresję na Ukrainę – Grupa Azoty była jednym z gigantów polskiej gospodarki. Jej logo z tarnowską jaskółką mogliśmy oglądać podczas wielu transmisji z najważniejszych wydarzeń sportowych.
Pieniądze w całym przedsiębiorstwie kontrolowanym przez skarb państwa płynęły nie tylko na inwestycje, remonty, czy opracowanie nowych produktów, ale także na wspieranie szeregu klubów sportowych, stowarzyszeń, wydarzeń kulturalnych, patriotycznych itp. Trafiały również do kieszeni prezesów i menedżerów, którzy zwykle dość szybko tracili swoje stanowiska, brali sowite odprawy i zwalniali miejsce następcom – jeszcze bardziej odzwierciedlających aktualną siłę poszczególnych frakcji w ugrupowaniach posiadających wpływy w resorcie skarbu.
Pieniądze musiały oczywiście trafiać również do pracowników, często zrzeszonych w licznych i wpływowych związkach zawodowych, które co naturalne, walczyły o jak najlepsze warunki pracy i płacy dla siebie oraz swoich koleżanek i kolegów.
Były więc premie wypłacane bez względu na to, czy wyniki Grupy Azoty były akurat dobre, czy trochę gorsze. Spadki rentowności spółek traktowano wtedy jako krótkotrwałe problemy, które nie mogą zachwiać wypracowanymi przez lata umowami zarówno tymi społecznymi, jak i sponsoringowymi.
Szerokie cięcie kosztów
Niestety, gdy Putin uderzył na Ukrainę, ceny gazu ziemnego na rynkach wystrzeliły. Ceny polskich nawozów poszły w górę, a kolejne raporty finansowe zaczęły ilustrować skalę dramatycznego spadku konkurencyjności firmy nawet na rodzimym rynku. Władze chemicznego giganta nie mogły dłużej udawać, że wszystko gra.
Zmiana retoryki przyszła dopiero w tym roku, gdy poprzedni układ polityczny został zastąpiony nowym. Nowi menedżerowie rozpoczęli czyszczenie spółki ze zbędnych umów i szerokie cięcie kosztów. Stare problemy jednak zostały. Podczas ostatniej konferencji wynikowej mówił o nich prezes całej Grupy Azoty, Adam Leszkiewicz.
– Nie sprzyja nam rosnący import nawozów i stagnacja z obszarze automotive (przemysł motoryzacyjny – przyp. aut.). W tym roku w ciągu 8 miesięcy do Polski napłynęło 2,8 mln ton nawozów. Sytuacja zewnętrzna i wewnętrzna jest wymagająca. Podejmujemy więc systemowe zmiany, by odzyskać pozycję rynkową i móc konkurować z podmiotami europejskimi – mówił Adam Leszkiewicz.
To na sprzedaż
Żeby wzmocnić swoją rynkową pozycję, chemiczny gigant ma zamiar wdrożyć nowy „program transformacji”, który nazywa „Azoty Biznes”. W skrócie: chodzi o skupienie się na rozwoju najważniejszych składowych całego przedsiębiorstwa, produkcji nawozów i tworzyw.
Stąd decyzja o sprzedaży majątku niezwiązanego z produkcją, jak choćby ośrodki wypoczynkowe (m.in. w ten przy ul. Wczasowej w Puławach). W ramach zmian menedżerowie z Puław i Tarnowa planują również więcej tzw. konsolidacji w ramach swoich spółek zależnych odpowiadających za takie działania jak logistyka, energetyka, automatyka, serwis, czy projektowanie.
Do analizy trafią również wszelkie umowy z najemcami nieruchomości należących do grupy. Chodzi o setki umów, których warunki najpewniej się zmienią. Krótko mówiąc: firma szuka pieniędzy wszędzie, gdzie się da. I czasami znajduje – o czym świadczy porozumienie zawarte ze stroną społeczną, czyli związkowcami zawodowymi. Do końca 2026 roku ilość pieniędzy na różnego rodzaju premie będzie ograniczona.
– Chcemy zbudować silną grupę kapitałową w oparciu o nowy model biznesowy i to wszystko ma doprowadzić do tego, że będzie lepiej – streścił prezes Leszkiewicz.
Dodajmy, że Grupa Azoty mimo cięć kosztów i wszystkich skrupulatnie komunikowanych usprawnień nadal przeżywa ciężki okres. W tym roku, licząc od stycznia do końca września, cała grupa kapitałowa straciła 975 mln zł przy ponad 1,8 mld zł straty netto w tym samym okresie zeszłego roku. Przychody spadły natomiast w tym czasie z prawie 10,5 do ponad 9,8 mld zł.
Rozruch nowej linii
Co jeszcze mogą zrobić prezesi Azotów, by poprawić rezultaty? Hubert Kamola, prezes Zakładów Azotowych w Puławach i wiceszef całej GA, informuje o pracy na rzecz zmiany sytuacji makroekonomicznej.
Chodzi o konsultacje z polskimi i europejskimi parlamentarzystami w celu wprowadzenia zapisów prawa korzystnych dla spółki, rozmowy z rządem w zakresie ochrony polskiego rynku, kontynuację oszczędności oraz kończenie rozgrzebanych inwestycji, jak instalacja kwasu azotowego czy nowy blok energetyczny warty 1,2 mld zł. Kwas ma być gotowy do końca roku, a rozruch nowej linii zapowiedziano na ten tydzień. Z kolei rozbudowana elektrociepłownia ma być uruchomiona w połowie kwietnia przyszłego roku.
Warunki finansowania dalszych prac mają być wypracowane w toku porozumienia, ale aneksu jeszcze nie zawarto. Obie strony, puławskie Azoty i Polimex-Mostostal, prowadzą w tej sprawie negocjacje. W ostatnim miesiącu banki (BGK i BOŚ) ze swoich gwarancji z tytułu niezapłaconych roszczeń w stronę wykonawców kotła węglowego, wypłaciły Azotom ponad 100 mln zł.
Zatrzymać import
Kiedy Grupa Azoty stanie na nogach? Według retoryki obecnych menedżerów dojdzie do tego wtedy, kiedy cały europejski rynek zahamuje import nawozów pozaunijnych, w tym z Rosji, Białorusi, czy Azji, a jednocześnie polski rynek otrzyma nową ochronę w postaci nowelizacji ustawy o nawozach. W tej sprawie ramię w ramię z zarządami spółek stają związkowcy, którzy zapowiedzieli już jutro, 20 listopada, pikietę w Szczecinie (wybierają się tam również puławianie) przeciw importowi wschodnich nawozów oraz w obronie miejsc pracy.