Pracownicy Kazimierskiego Parku Krajobrazowego mieli doradzić, czy można wyciąć drzewa na działce, na której stoi hotel Król Kazimierz.
Przed puławskim sądem toczy się proces byłego kazimierskiego radnego Pawła S. Jest oskarżony o składanie fałszywych zeznań oraz namawianie pracownika parku krajobrazowego do zniszczenia dokumentów z wizji lokalnej. Sprawa ma związek z budową hotelu Król Kazimierz. Trzy lata temu ówczesny radny przekonywał innych radnych do poparcia uchwał korzystnych dla spółki Alliance Holding, zajmującej się budową hotelu. W tym czasie jego żona dostała od firmy powiązanej ze spółką telefon komórkowy. Jeszcze przed rozpoczęciem prac budowlanych ktoś wyciął drzewa z miejsca, gdzie potem stanął hotel.
Wczoraj przed puławskim sądem zeznawał Paweł M., który jako pracownik parku krajobrazowego uczestniczył w wizji lokalnej na miejscu budowy hotelu. - Dyrektor parku poinformował nas, że przyjedzie Paweł S. i zabierze nas na teren dawnej przetwórni, w miejsce, gdzie miał powstać hotel - mówił Paweł M.
Były pracownik parku krajobrazowego zeznał, że wraz z inną pracownicą miał obejrzeć drzewa rosnące na działce i zaopiniować, czy nadają się do wycinki bez uzyskiwania koniecznych zezwoleń. Ale po oględzinach orzekli, że drzewa były w dobrym stanie i nie powinno się ich wyciąć. Potem sporządzili notatkę służbową, w której opisali całą sytuację.
Paweł M. opowiadał również o zdarzeniu na Rynku w Kazimierzu po miesiącu po wizji lokalnej. - Zostałem zaczepiony przez Pawła S. Kiedy poinformowałem go, że z wizji lokalnej została sporządzona notatka, to poprosił mnie o jej zniszczenie. Powiedziałem, że to nie wchodzi w rachubę - opowiadał świadek.
Z jego zeznań wynika także, że niebawem po wizji lokalnej drzewa zniknęły. Właściciel terenu, który budował tu hotel, zgłosił na policję ich kradzież. A po krótkim czasie sprawa została przez policję umorzona z powodu nieznalezienia sprawcy.
Podczas jednej z wcześniejszych rozpraw dyrektor Zespołu Parków Krajobrazowych Wyżyny Lubelskiej Adam Madejski zeznał, że Paweł S. niewątpliwie przedstawił się jego pracownikom jako przedstawiciel inwestora. Sam Paweł S. utrzymywał w swoich zeznaniach, że nie był pełnomocnikiem firmy Alliance Holding, a jedynie obserwatorem wizji.