Bezpańskie psy mogą się bezkarnie wałęsać po Kazimierzu Dolnym i okolicznych miejscowościach gminy. Powód? Miasto nie ma podpisanej umowy na odłów agresywnych czworonogów.
– Nie mogę wyjść z 2- letnią córeczką na sanki czy spacer, bo pies atakuje naszego psa i jest agresywny. Do obrony przed nim wzywaliśmy już nawet ochronę – tłumaczy.
Miasto wyjaśnia, że sprawa nie jest prosta. – Nie mamy niestety stałej umowy z firmą, która zajmuje się odłowem bezpańskich psów i umieszczaniem ich w schronisku – mówi Małgorzata Kuś, sekretarz Urzędu Miasta w Kazimierzu Dolnym. – Ale reagujemy na każde takie zgłoszenie i sprawa jest przez nas załatwiana.
– Byliśmy na miejscu w piątek – potwierdza Marzena Śliwa z kazimierskiego magistratu. Dlaczego tak późno? – Bo schroniska są przepełnione i czekaliśmy aż zwolni się jakieś miejsce.
Odłów bezpańskich psów, czy kotów to obowiązek gminy. Ale nie każdy samorząd poczuwa się do tego w odpowiednim stopniu. Powodem jest m.in. chęć oszczędności.
– Zastanawialiśmy się nad wynajęciem specjalistycznej firmy, ale musimy się liczyć z kosztami. Za odłów jednego psa trzeba zapłacić ok. 600 złotych. W skali roku mogą to być spore sumy – nie ukrywa sekretarz Kuś.
Czy władze Kazimierza zdecydują się jednak na zatrudnienie hycla? – Nie chcę składać jednoznacznych deklaracji, że na pewno tak się stanie, ale zastanowimy się nad tym, bo urzędnicy nie będą przecież chodzić i łapać tych zwierząt – kwituje sekretarz.