W środę rano mieszkańców miasta obudziły syreny strażackie. Palił się drewniany dom lotniskowy, położony niedaleko baszty.
Mimo akcji gaśniczej, niewiele z niego zostało. Wozy strażackie miały poza tym kłopot z dojazdem na miejsce, ze względu na wąską drogę dojazdową.
– Nikt w tym domu nie mieszkał – mówią mieszkańcy. – W sezonie jedynie przyjeżdżali tu właściciele, chyba z Warszawy.
Niektórzy uważają, że było to ewidentne podpalenie. Policja tego – jak na razie – nie potwierdza.