Najpierw hodował róże, potem porzeczki. Cztery lata temu spryskał ziemię formaliną i zasiał żeń-szeń. Dziś zbiera pierwsze plony. Henryk Sągała z Puław jest z zawodu… frezerem obróbki skrawaniem. Zakochany w roślinie, której korzeń przypomina sylwetkę człowieka.
- Naczytałem się tych bajek. Najbardziej frapowało mnie, że korzeń przypomina sylwetkę człowieka. Rzuciłem dla niego róże - mówi Sągała. Frezer puławskiego Prefabetu. Żona Stanisława - laborantka w Instytucie Weterynarii w Puławach. Trzech synów. 30-letni Leszek, zawodowy żołnierz w Lublinie. 18-letni Kamil i 16-letni Piotrek uczą się w puławskim liceum.
Na byle ziemi zeń-szeń
nie urośnie
Twierdzi prof. Stanisław Berbeć, kierownik Katedry Roślin Przemysłowych i Leczniczych Akademii Rolniczej w Lublinie.
- Najpierw trzeba zrobić trzy sondażowe wykopy. Co najmniej na 60 cm. Jak na dnie będzie glina, można sobie dać spokój z uprawą - mówi profesor Berbeć, który pierwszy sprowadził do Lublina nasiona żeń-szenia, zaczął go hodować i badać. I o cudownym korzeniu wie wszystko.
- Poszedłem do profesora i mówię, że chciałbym spróbować. Popatrzył na mnie spod oka i pyta, co uprawiałem. Mówię, że porzeczki, róże. Spytał, czy jestem cierpliwy. Kiwnąłem głową, że tak, bo do róż trzeba świętej cierpliwości - opowiada Sagała.
Za trzysta złotych kupił 1 kg nasion. Wybrał ziemię. I wtedy się zaczęło.
- Najpierw trzeba było wyrwać chwasty. Przejechać glebogryzarką. Posiać grykę. Przekopać. Postawić namiot. Nakryć włókniną. Zmieszać ziemię z torfem. Spryskać ziemię formaliną. Nakryć włókniną. Dopiero potem siać.
Pierwsza lekcja cierpliwości trwała rok. Skończyło się pomyślnie.
Ale to jeszcze nie koniec.
Lekcja druga: stratyfikacja
Trwa kolejny rok. A nawet więcej
- Wysuszone nasiona zakopałem na półtora roku w ziemi. Na jesieni wybrałem, wypłukałem i na grzędy - opowiada Sągała. - Czekałem na pierwsze sadzonki i czytałem o żeń-szeniu.
• Co pan wyczytał?
- Że kształt korzenia wcale nie jest przypadkowy. To natura ukształtowała go tak, żeby służył człowiekowi w różnych dolegliwościach. Nawet sobie wypisałem, że "pomaga płucom, wzmacnia śledzionę, oziębia zapalenia, odkrywa serce, powiększa wiedzę, podnosi ducha, uspokaja przestrach, usuwa zaparcia, odmładza ciało i przedłuża życie”.
Po roku z nasion wyrosło 5000 malutkich żeń-szeńków.
Po przepikowaniu poszły pierwsze opryski przeciwgrzybowe. Co drugi, trzeci tydzień. I tak przez cały rok.
Zielony tunel
Na zielonym polu wygląda jak z bajki.
Jak Henryk jest w pracy, roślinek dogląda Władysław Sągała, ojciec hodowcy. Ma 81 lat i korzenia na długowieczność nie potrzebuje.
Zabił czterech Niemców na wojnie, to niewiele go w życiu może zadziwić. Ale nie może nadziwić się jednemu: Na dworze minus trzydzieści, a korzonki sobie rosną.
- Zgadza się - mówi hodowca. Amerykański żeń-szeń, który uprawiamy, wytrzymuje do 40 stopni mrozu.
Na trzeci rok sadzonki zakwitły.
Na czwarty - nasionka poszły do stratyfikacji.
Na piąty rok Sągałowie zabrali się za pierwszy zbiór.
Gdy twoje życie erotycznie legło w gruzach
Z powodu kłopotów z potencją ukochanego - podsuń mu żeń-
szeń - radzą kolorowe tygodniki. - To znany afrodyzjak. Może nie uczyni z niego od razu ognistego kochanka, ale pomoże mu stopniowo przezwyciężać łóżkową niemoc.
Ale to jeszcze nic.
- Jeśli bezskutecznie staracie się, by począć dziecko, żeń-szeń może zwiększyć jego płodność! Pobudzi wytwarzanie męskiego hormonu testosteronu, który sprawi, że erekcja trwa dłużej, a jądra produkują więcej nasienia - przekonują sprzedawcy preparatów na bazie żeń-szenia.
- Jedno jest pewne. Związki zawarte w korzeniu działają stymulująco i tonująco na organizm, wzmacniają odporność - mówi prof. Stanisław Berbeć.
Ale jest problem.
- Amerykański żeń-szeń, który jest uprawiany na Lubelszczyźnie - nie ma farmaceutycznych atestów. Stąd można sprzedawać go na odpustach, targach zdrowia, festynach. Nic więcej - dodaje Berbeć.
Do suszarni
Idziemy do tunelu. Sągała delikatnie wyrywa krzak z ziemi. Po chwili pokazuje nam korzeń, który rzeczywiście przypomina sylwetkę człowieka.
Pierwszy zbiór dał 10 kg korzenia.
Poszedł do suszarni na sita. Jak kozłek lekarski.
Suszenie trwało 2 tygodnie.
W temperaturze 30-40 stopni. Raz wyższej, raz niższej.
Całkiem wyższa szkoła jazdy.
Gdy łatwo łamał się w rękach, był gotowy do podziału na porcje.
Na plasterki do żucia.
Na większe kawałki do herbaty.
Cały korzeń w kształcie człowieka na nalewki. Pięknie wygląda w butelce.
30 gramów mieszanki kosztuje w sklepie zielarskim 50 złotych.
Na herbatkę i na nalewkę
Jak zrobić herbatkę?
- Pół łyżki drobno pokruszonego korzenia zalewamy wrzątkiem i pozostawiamy na 15 minut. Żeń-szeń najlepiej jest zaparzać w termosie lub samowarze. Możemy zalać 2-3 razy. Najlepiej pić herbatkę z dodatkiem miodu - mówi Sągała.
• Jak zrobić nalewkę
na zdrowie?
- Trzeba 30 g pokrojonego korzenia żeń-szenia zalać ćwiartką spirytusu rozcieńczonego do 70 % alkoholu. Następnie odstawić w ciepłe miejsce na minimum 4 tygodnie, co kilka dni zamieszać. Po 2 tygodniach dodać łyżkę miodu. I po łyżeczce dziennie - dodaje hodowca.
Jakie korzyści?
Więcej energii, lepsze trawienie, zwiększona wytrzymałość, większa odporność na infekcje, powolniejsze starzenie, zwiększona odporność na stres. Kiedy? Już po trzech tygodniach kuracji.
Interes życia?
Po pięciu latach ciężkiej pracy Henryk Sągała już wie, że żeń-szeń wcale nie jest lepszym interesem niż róże.
- Za wolno rośnie. Długo trzeba czekać na pierwszy zysk. Nie wiadomo, czy uda się sprzedać suszone korzonki - mówi z zadumą. - Ale jedno wiem na pewno, że moje żeń-szenie nie są podróbą.
• Podróbą?
- A co pan myśli? Wystarczy pociąć korzeń pietruszki. Albo inny chwast w plasterki. Kupione na targu. Kto to zbada?
Gładzi po liściach dopiero wyrwaną roślinę.
- Amerykański żeń-szeń z Puław. I to jest to - mówi na pożegnanie.