Mimo przeglądów i szeregu pozytywnych testów, system alarmowy w mieście znów zawiódł. Syren nie było słychać zarówno 1 sierpnia, jak i 1 września. Pracownicy Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie mówią o bardzo silnym, niezidentyfikowanym sygnale radiowym, który mógł wpłynąć na urządzenia
Gdy przed miesiącem pisaliśmy o milczących syrenach podczas rocznicy godziny „W”, urzędnicy sądzili, że winą może być drobna, łatwa do wyeliminowania usterka. Niestety, okazało się, że żadnego błędu nie znaleziono. Do Puław, po informacji ze strony Ratusza, wielokrotnie przyjeżdżali fachowcy z Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie, który przeglądali cały system.
Co ciekawe niemal za każdym razem system testowo uruchamiał się prawidłowo. Żeby nie niepokoić mieszkańców, testy wykonywano na poszczególnych, pojedynczych syrenach, włączając je na najkrótszą, 5-sekundową modulację.
Przed rocznicą wybuchu wojny 1 września, wszyscy byli więc niemal pewni, że tym razem zdalnie uruchamiane syreny zadziałają. Niestety w południe znów milczały jak zaklęte. O tym, że system nie działa, pracownicy lubelskiego UW poinformowali puławski Wydział Zarządzania Kryzysowego i Ochrony Ludności na 6 minut przed planowanym uruchomieniem alarmu. W związku z tym syrenę przy ul. Dęblińskiej, położoną najbliżej uroczystości upamiętniających wybuch wojny, uruchomił ręcznie pracownik urzędu miasta. Sygnał był jednak ledwo słyszalny. – Nie mam pojęcia, co się stało. Testy wypadły przecież dobrze. W urzędzie pracuję od ponad 20 lat i takich numerów nigdy u nas nie było – przyznaje Dariusz Fijoł, kierownik Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Ochrony Ludności UM Puławy.
Pracownicy Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego jak dotąd nie znaleźli jednoznacznej przyczyny błędu, ale mają swoje przypuszczenia.
– 1 września na częstotliwości wykorzystywanej do uruchamiania syren alarmowych m.in. w Puławach, pojawił się nie stwierdzony wcześniej, bardzo silny sygnał radiowy, który zakłócał zdalne uruchamianie syren z centrali w Lublinie. Siła tego sygnału oraz jego zasięg i warunki propagacji mogły uniemożliwić uruchomienie syren z centrali w puławskim magistracie – tłumaczy Marek Wieczerzak, rzecznik prasowy wojewody. – Dlatego też podjęto doraźnie decyzję o uruchomieniu syren z centrali znajdującej się w Zakładach Azotowych – dodaje. Niestety, to również nie przyniosło skutku.
Obecnie, jak zapewniają lubelscy urzędnicy, system działa sprawnie, a żadne zakłócenia nie występują. Pytanie zatem, skąd wziął się zaobserwowany 1 września radiowy sygnał na częstotliwości wykorzystywanej przez wydziały kryzysowe. – Niezwłocznie podjęto działania zmierzające do ustalenia jego źródła, a następnie jego wyeliminowania – zapewnia Wieczerzak. Pomóc mają w tym specjaliści z Urzędu Komunikacji Elektronicznej.