Sztandarowy program oddłużeniowy firmowany przez prezydenta Puław Pawła Maja stracił kluczowy element. Radni Prawa i Sprawiedliwości z budżetu na 2020 roku skasowali pieniądze na budowę mieszkań kontenerowych dla dłużników zajmujących mieszkania komunalne. Środki te trafią na inne cele.
Wysokie, przekraczające 7 mln zł zadłużenie lokali komunalnych to od lat jeden z problemów finansowych Puław. Zadłużone jest już co drugie mieszkanie, łącznie 325 lokali. Ich mieszkańcy, mimo symbolicznego czynszu (około 50 zł miesięcznie), nauczyli się zupełnie ignorować obowiązek zapłaty. Rekordziści nie płacą w ogóle, co przez lata wygenerowało wysokie zobowiązania.
Pewien przełom nastąpił dopiero po uruchomieniu programu oddłużeniowego, który połączono z zapowiedzią budowy mieszkań kontenerowych dla niepłacących lokatorów. To, jak przyznaje prezes Nieruchomości Puławskich Andrzej Ryl, stało się psychologicznym bodźcem, który skłonił część dłużnikow do działania. Pracę na rzecz miasta podjęło 20 osób. Dotychczas zdołali oni odpracować w sumie około 80 tys. zł. Całkowite zadłużenie mieszkań socjalnych spadło natomiast w tym samym czasie o 130 tys. zł.
Mimo tych pozytywnych sygnałów świadczących o skuteczności "straszaka" jak można określić widmo eksmisji najbardziej zatwardziałych dłużników do kontenerów, do ich budowy radni mają wiele zastrzeżeń.
– Nie mamy pewności, że osoby, które trafią do kontenerów, będą płacić czynsz – zauważył podczas czwartkowej sesji, radny Michał Śmich (PiS). Z kolei radny Grzegorz Bińczak (PiS) stwierdził, że radni powinni opierać się na faktach, a kwestie psychologiczne należy zostawić ekspertom. Nieprzekonana do słuszności zakupu kontenerów była także Bożena Krygier (PiS), uznając, że skoro do lokali tego typu będzie można przenieść tylko kilka rodzin, finalny efekt może okazać się niewystarczający.
Samorządowcy przejawiali również troskę o los rodzin, które zostałyby skierowane do kontenerów (np. w okresie zimowym, przy jednoczesnej odmowie uiszczenia opłaty za ogrzewanie). Do zmiany zdania nie przekonały ich ani statystyki przedstawione przez prezesa Nieruchomości Puławskich, ani argumenty natury wychowawczej radnego Ignacego Czeżyka.
Andrzej Ryl zwrócił uwagę na lojalność wobec tych dłużników, którzy podjęli pracę. – Powinniśmy to docenić. Żeby być wobec nich uczciwym, powinniśmy zapowiedzi dotyczące tego "straszaka" zrealizować. Chodzi o to, żeby te osoby miały poczucie podjęcia dobrej decyzji – przekonywał Andrzej Ryl.
Mechanizm odpracowywania długów skrytykował natomiast radny Janusz Grobel, sugerując, że jest to w istocie "umarzanie długów tylnymi drzwiami".
W obronie pomysłu dotyczącego zakupu kontenerów stanęli radni klubu "Niezależni".
– Gdzie jest ta sprawiedliwość, kiedy osoby starsze (mieszkające poza zasobem komunalnym) muszą wybierać pomiędzy opłacaniem czynszu, a lekami? A co z samotnymi matkami? Dlaczego jedni mają oszczędzać, a inni nie? – pytała radna Marzanna Pakuła. Andrzej Kuszyk zauważył natomiast, że osoby krytykujące program oddłużeniowy nie przedstawiają alternatywnych propozycji. – Powiedzcie w takim razie co zrobić, żeby ci ludzie zaczęli płacić – mówił.
Za usunięciem z budżetu pieniędzy na mieszkania w systemie kontenerowym opowiedziało się 14 radnych (PiS, Samorządowcy, Koalicja Samorządowa), przy 5 głosach przeciw (Niezależni). Tym sposobem, sumę 350 tys. zł, zamiast na gospodarkę mieszkaniową, podzielono i skierowano na potrzeby Muzeum Czartoryskich, Domu Chemika oraz Biblioteki Miejskiej.
Z decyzji rady niezadowolony jest prezydent. – Chcieliśmy dać ludziom wędkę, a nie rybę, a jednocześnie pokazać, że dłużnicy nie są bezkarni. Kontenery miały ich przekonać do spłaty zobowiązań. Niestety, radni zdecydowali inaczej. Wierzę jednak w to, że dłużnicy podejmujący pracę, nadal będą korzystać z tej możliwości wychodzenia z długów, co daje korzyści zarówno dla nich samych, jak i dla miasta – skomentował Paweł Maj.