Fiaskiem zakończyła się pierwsza akcja puławskiej policji na dzikim kąpielisku nad Wisłą.
Plan zmasowanej akcji policji to efekt już pięciu utonięć od początku roku na terenie powiatu puławskiego. Funkcjonariusze na razie nie mogą jednak kąpiących się na dziko karać mandatami, bo nie ma odpowiedniego oznakowania plaż. - Wysłaliśmy pisma do właścicieli terenów, na których są dzikie kąpieliska, z prośbą o postawienie znaków - mówi st. asp. Mirosław Rokita, dzielnicowy na terenie Gm. Puławy. Miejscem najczęściej odwiedzanym w lecie przez puławską młodzież jest plaża nad Wisłą w okolicach mostu. Wczoraj przed południem opalało się tutaj co najmniej kilkanaście osób. Jeszcze z mostu widzieliśmy kąpiących się, ale kiedy policjanci dotarli na miejsce - wszyscy byli już na brzegu.
Ale funkcjonariusze wyraźnie nie mieli ochoty nawet rozmawiać z młodzieżą, która opalała się na plaży, aby poinformować o ewentualnym niebezpieczeństwie wynikającym z wchodzenia do wody. Nam to się udało. - Nie kąpiemy się, bo woda jest brudna i na pewno niebezpieczna. Ale nic nie słyszałyśmy o tym, że za wchodzenie do rzeki można dostać mandat - dziwi się Marta Bochra.
W pewnym momencie do rzeki weszły dwie dziewczyny. Nie kąpały się, lecz brodziły w wodzie. Dzielnicowy opierał się jednak z interwencją i podszedł do dziewczyn dopiero po zwróceniu uwagi przez jednego z dziennikarzy, który przyglądał się akcji. Dziewczyny zostały upomniane i wyszły z wody.
(pab)