Francuski Alstom Power wycofał się z przetargu na generalnego wykonawcę elektrowni dla Zakładów Azotowych „Puławy”. W walce o warty ponad miliard złotych kontrakt pozostają niemiecki Siemens i amarykański General Electric. Tymczasem decyzja o mocy bloku nadal nie zapadła.
Zaproszenia do udziału w przetargu wiosną b.r. wysłał poprzedni zarząd spółki „Elektrownia Puławy”. Trafiły one do światowych potentantów w zakresie budowy turbin gazowych, które byłyby w stanie zbudować w gminie Puławy infrastrukturę odpowiadającą potrzebom chemicznego przedsiębiorstwa.
Zgodnie z wytycznymi, chodziło o budowę bloku gazowo-parowego o mocy 400MWe. Czas na złożenie ofert początkowo wyznaczono na 25 marca, ale ostatecznie przesunięto go na 30 września. W tym terminie dokumenty przysłały dwie spośród trzech firm, do których wysłano zaproszenia, Siemens i GE. Francuski Alstom Power z walki o kontrakt zrezygnował.
Nadal nie zapadła natomiast decyzja, czy wytyczne poprzedniego zarządu spółki „Elektrownia Puławy” działającego w porozumieniu z poprzednimi władzami ZA, zostaną utrzymane. Nowe władze ZA „Puławy” w ciągu ostatnich miesięcy poddawały w wątpliwość zarówno moc bloku wybranego przez swoich poprzedników (tzw. klasa 400), jak też technologię (gazową). Nadal nie wiadomo więc, jakiej mocy będzie nowy blok, ani jakim paliwem będzie on zasilany.
– Decyzji o tym, czy utrzymane zostaną poprzednie wytyczne dotyczące mocy i technologii, należy spodziewać się najwcześniej pod koniec października – mówi Grzegorz Kulik, rzecznik prasowy Grupy Azoty. – Obecnie analizujemy i porównujemy otrzymany oferty. Na ich podstawie wyciągnięte zostaną wnioski, które pomogą podjąć te ważne decyzje – tłumaczy.
Jeśli Mariusz Bober, prezes Grupy Azoty, oraz jego współpracownicy zdecydują się na utrzymanie kierunku obranego przez swoich poprzedników, perspektywa budowy nowego bloku gazowo-parowego (wartego 1,1 mld zł) znacznie się przybliży. Jeśli jednak w koncepcji inwestycji wprowadzone zostaną istotne zmiany, trwający właśnie przetarg na wybór generalnego wykonawcy prawdopodobnie zostanie anulowany. W takiej sytuacji budowa elektrowni może się opóźnić nawet o kilka lat.