Grupa motocyklistów z Lubelszczyzny, w tym z powiatu puławskiego, wróciła z dwunastego rajdu na zachodnią Ukrainę. Było gorąco, maszyny odmawiały posłuszeństwa, ale udało im się oddać hołd ofiarom ludobójczej rzezi, jakiej ponad 80 lat temu na Polakach dopuścili się nacjonaliści z UPA.
Lipiec to miesiąc naznaczony pamięcią o zbrodni dokonanej na polskich rodzinach przez ukraińskich nacjonalistów i zwykłych chłopów. Według badaczy, podczas kulminacji tej masakry, 11 lipca 1943 roku, ukraińskie oddziały biorące udział w zaplanowanej, antypolskiej operacji, zaatakowały ponad 150 miejscowości.
Polaków zabijano z broni palnej, ale częściej ginęli od siekier, kos, pił, noży i innych narzędzi gospodarskich. Wielu zbrodni dokonywano ze szczególnym okrucieństwem. Ukraińcy bestialsko zabijali dorosłych mężczyzn, kobiety, dzieci, seniorów. Na wschodnich rubieżach II RP nacjonaliści z OUN i UPA spalili setki wiosek mordując dziesiątki tysięcy ludzi. Większość tych ofiar nie doczekała się ekshumacji ani pochówku.
O pamięć o tych ludziach starają sie dbać motocykliści z kazimierskiego stowarzyszenia Wołyński Rajd Motocyklowy, którzy co roku wyjeżdżają na Ukrainę, odwiedzają opuszczone mogiły, cmentarze, pomagają w ich porządkowaniu. Nie odstraszyły ich ani toczące się na wschodzie działania wojenne, ani tegoroczne upały. Ich celem niezmiennie pozostaje oddanie hołdu ofiarom ludobójstwa.
- W spiekocie, po szosie i bezdrożach, oddaliśmny hołd ofiarom rzezi wołyńskiej, docierając do Zielonego Dębu, Kiryłówki, Ihrowicy i Podkamienia. W Hurbach, gdzie zamordowanych zostało około 250 osób, nie znaleźliśmy żadnego znaku upamiętnienia. Berezowica Mała wycisnęła nam łzy, kiedy czytaliśmy na tablicy nazwiska ofiar, wśród których były niemowlęta, dzieci i starcy - relacjonuje Henryk Kozak, prezes stowarzyszenia.
We wsi Sielec na Wołyniu motocykliści uczestniczyli w polowej mszy poświęconej 17-stu polskim ofiarom wołyńskiej zbrodni. W trakcie nabożeństwa bp Witalij Skomarowski poświęcił postawiony w zeszłym roku pomnik w miejscu pochówku rodzin Zommerów, Krajewskich i Markiewiczów. Pod koniec sierpnia 1943 roku z rąk Ukraińców zginęli wtedy: 40-letni Aleksander Zommer, jego 19-letnia córka Kazimiera Zommer, a także jej młodsi bracia: 18-letni Kazimierz, 12-letni Zbigniew, 10-letni Mieczyław i 4-letni Aleksander. Zabito tego dnia również Adama i Ewę Krajewskich z dziećmi: Ryszardem, Zdzisławem, Jadwigą, Janem i Krystyną, a także Bronisławę Markiewicz z mężem i dziećmi: Kazimierzem i Tadeuszem. Na tablicy poświęconej tym rodzinom umieszczono napis "Tragicznie zginęli w Sielcach w Sierpniu 1943 r. Pokój ich duszom!".
Jak mówił dr Leon Popek z IPN-u, cytowany przez Monitor Wołyński, ciała ofiar ich polscy sąsiedzi chcieli pochować na cmentarzu, ale Ukraińcy z UPA im na to nie pozwolili. Zgodę dostali jedynie na złożenie ich w dole po piasku, który wykorzystywano do usypywania nagrobków. Dzisiaj miejsce to, z powodu powiększenia cmentarza, znajduje się już na jego obszarze. Historyk podkreślił, że wiedza o tym, kim były ofary przetrwała tylko dzięki krewnym zamordowanych oraz miejscowym, który przeżyli.
Działania stowarzyszenia spotykają się z pozytywnym odbiorem internautów, w tym przedstawicieli rodzin pochodzących z Kresów. - Dziękuję wam z całego serca w imieniu moich rodziców pochodzacych z Wołynia i Podola - napisała pani Anna. - Brawo wam - dodał inny z komentujących. Kazimierscy motocykliści zapowiadają już kolejne rajdy na Ukrainę, by porządkować polskie cmentarze i przypominać o traficznych wydarzeniach sprzed ponad 80 lat.