Mój kuzyn każdego dnia gaśnie w oczach - Jolanta Nakonecka z trudem powstrzymuje emocje. - Być może byłoby inaczej, gdyby lekarka pogotowia nie odmówiła zabrania go do szpitala.
- Mówił niewyraźnie, miał mętny wzrok. Objawy wskazywały na ponowny udar - opowiada pani Jolanta.
Kobieta wezwała pogotowie. Lekarka zmierzyła pacjentowi ciśnienie, osłuchała i dała leki. - Ale powiedziała, że to nie udar. Powiedziała, żebym zamówiła prywatną wizytę neurologa i odjechała - mówi krewna pacjenta.
Kobieta zamówiła więc popołudniową wizytę w prywatnej przychodni. Z trudem przewiozła chorego do Puław. - Neurolog stwierdziła, że objawy mogą mieć związek z pogodą - mówi pani Jolanta.
Na szczęście, lekarka wypisała skierowanie do szpitalnej izby przyjęć. Tam chory dostał leki i kroplówkę. - Po dwóch godzinach oczekiwania na neurologa, zdecydowano, że zostanie w szpitalu. A następnego dnia usłyszałam diagnozę: drugi udar - mówi kobieta.
Pacjent od kilkunastu dni leży na neurologii. - Traci świadomość, chociaż wcześniej nie było aż tak źle - mówi kobieta. - Może gdyby lekarka wcześniej zauważyła, co się dzieje, byłoby z nim lepiej.
Pani Jolanta złożyła oficjalną skargę. - Lekarka miała prawo nie rozpoznać kolejnego udaru. Zwłaszcza że później nie rozpoznała go także jednoznacznie lekarz neurolog w prywatnej przychodni. Dzień wcześniej, przed zdarzeniem, była u pacjenta także lekarka rodzinna i również niczego nowego nie stwierdziła - mówi Waldemar Gardias, zastępca dyrektora puławskiego szpitala.
Ale zdaniem dyrektora, to nie usprawiedliwia lekarki pogotowia. - To niedopuszczalne, że odesłała pacjenta na wizytę prywatną. Albo trzeba było go zabrać do szpitala na obserwację, albo dać skierowanie do poradni. Dlatego zostaną wobec niej wyciągnięte konsekwencje służbowe - zapowiada Gardias.
Jednocześnie dyrektor wątpi, że 12 godzin opóźnienia w przyjęciu na oddział - w przypadku akurat tego pacjenta - miało większe znaczenie. - Co innego, gdyby nie przyjmował wcześniej leków. Ale on je brał. Czyli właściwie cały czas był leczony, nawet w domu - dodaje zastępca dyrektora.