Pierwsze produkty z nowej jadłodzielni zniknęły w zaledwie kilka godzin. 15 kilogramów mięsa zabrano błyskawicznie. Potrzeby są dużo większe niż możliwości, chociaż wiele osób wstydzi się otwierać lodówkę.
Jadłodzielnia działa z inicjatywy mieszkańców i zarządu osiedla Staszica.
– Uruchomiliśmy ją około godz. 15 w Wielki Piątek. Obawiałem się, czy inicjatywa się sprawdzi. Ku mojemu zdziwieniu tego samego dnia, już o godz. 20 lodówka była pusta – mówi Roman Bytniewski, przewodniczący zarządu osiedla Staszica w Dęblinie.
Mieszkanka Dębina, z którą rozmawiamy na ten temat, zauważa że ludzie wstydzą się z niej korzystać. – Najczęściej przychodzą w nocy, żeby nikt ich nie rozpoznał. To pewnie dlatego, że u nas wszyscy się znają – mówi kobieta. – Cieszę się, że takie miejsce powstało. W Dęblinie mieszka dużo emerytów i rencistów. Wielu osób po prostu nie stać na pełnowartościowe jedzenie, a tam można je znaleźć. Czasami komuś zostanie coś z obiadu, wtedy lepiej się podzielić niż wyrzucić.
Główna zasada jadłodzielni brzmi: „Przynieś to, co sam byś zjadł”. Na drzwiach wejściowych widoczny jest regulamin, który jasno określa co można przynosić, a czego nie. Wolontariusze pilnują czystości i sprawdzają daty przydatności produktów.
– Więcej jest potrzebujących, niż dzielących się, dlatego inicjatywa jest bardzo ważna. 15 kilogramów mięsa, które ofiarował nam sklep z Dęblina zniknęło błyskawicznie. Potrzeby są ogromne – komentuje Bytniewski.
Jadłodzielnia znajduję się przy spółdzielni mieszkaniowej przy ulicy Staszica w Dęblinie.