Gdy zarządy największych spółek Grupy Azoty zgodziły się na ulokowanie nowego departamentu zarządzającego handlem nawozami w Puławach, wydawało się, że porozumienie ze związkowcami puławskiej firmy oraz komitetem strajkowym jest już blisko. Spór jednak znów przybrał na sile. Cały czas chodzi o niezależność.
To, jak w przyszłości będzie wyglądać handel nawozami w największym polskim koncernie chemicznym, od miesięcy tworzy oś sporu pomiędzy załogą Zakładów Azotowych „Puławy” i zarządem Grupy Azoty w Tarnowie. Według jej prezesa Wojciecha Wardackiego, kluczem do rozwoju jest symbioza, tzn. integrowanie poszczególnych obszarów, m.in. handlu i centralizacja zarządzania.
Tego rodzaju zapowiedzi na związkowców największej spółki w grupie kapitałowej, czyli „Puław” działają jak płachta na byka. Ich zdaniem Zakłady Azotowe są motorem napędowym całej grupy i każda zmiana, która osłabi ich pozycję, odbierając choćby częściowe kompetencje w podejmowaniu kluczowych decyzji, może przynieść więcej szkody, niż pożytku.
Gestem, który miał wyciszyć emocje wśród członków zawiązanego w ubiegłym roku komitetu strajkowego, była decyzja zarządów spółek w Tarnowie, Puławach, Policach i Kędzierzynie o tym, że nowy departament koordynujący handel w tzw. segmencie agro, zostanie utworzony w Puławach. Początkowe sygnały ze strony związkowców, w odpowiedzi na postanowienia „umowy o współdziałaniu” były dość pozytywne. Wiceszef komitetu strajkowego Sławomir Wręga, mówił o częściowym zadowoleniu, a Sławomir Kamiński, specjalista do spraw korporacyjnych w ZA, a także przedstawiciel „Solidarności”, o kroku w dobrym kierunku.
Szybko okazało się, że szczegóły warunków nowej umowy nie są już tak atrakcyjne, jak jej podstawowe założenia. – Komitet strajkowy na nic się nie zgodził, a obecne działania zarządu Grupy Azoty i prezesa Wojciecha Wardackiego odbieramy jako zaklinanie rzeczywistości i eskalowanie konfliktu. Jeśli zamiast dialogu, będzie oferował nam demagogię, to mimo tego, że naszym celem nigdy nie był strajk, stanie się on koniecznością – poinformował przewodniczący komitetu strajkowego i NSZZ „S”, Piotr Śliwa.
Będzie zgoda, jeśli...
To wyraźne zaostrzenie tonu w sprawie handlu nawozami. Przyczyną tego mają być, zdaniem Śliwy, nieprecyzyjne zapisy umowy i brak odpowiednich gwarancji wpływu puławskiej spółki na działanie nowego departamentu.
– Zgadzamy się na wspólny handel pod warunkiem, że to my (ZA Puławy) za niego odpowiadamy i mamy realny wpływ na decyzje. Na razie nie ma mowy o naszej zgodzie na powstanie wspólnego departamentu. Zgadzamy się na dalsze prace i na nic więcej – podkreślił szef komitetu strajkowego, sugerując, że wśród decyzji, na które „Puławy” powinny mieć decydujący wpływ jest m.in. wybór dyrektora nowego podmiotu koordynującego sprzedaż nawozów. – Fakt, że departament będzie miał siedzibę w Puławach nie sprawia, że tu będzie też decyzyjność – tłumaczy obawy pracowników Piotr Śliwa.
Wśród uwag, jest także kwestia „biurokracji”. – Uważamy, że dość złożona struktura zarządzania handlem nawozami, którą zaproponowano, może okazać się niewystarczająco efektywna. Mamy do czynienia z trzema poziomami zarządzania: komitetem strategicznym, nowym departamentem agro i pionami handlowymi. Naszym zdaniem, puławski pion już teraz śmiało poradziłby sobie z nowymi zadaniami. Nie widzimy przesłanek do tworzenia nowych podmiotów – przekonuje Sławomir Wręga.
Czy możliwe są jeszcze zmiany w umowie, które zadowoliłyby puławskich związkowców, nie wiadomo. Z jej podpisania w obecnym kształcie zadowolony jest m.in. szef Grupy Azoty, Wojciech Wardacki. – Umowa pozwoli grupie m.in. na wykorzystanie synergii i wzmocnienie pozycji poprzez zintegrowanie obszaru handlu. To wydarzenie o strategicznym znaczeniu dla całej grupy – podkreślił.