Od lipca spadnie wynagrodzenie prezydenta Puław oraz jego zastępców. Mniej zarobi także starosta puławski, wicestarosta, członkowie zarządu powiatu, burmistrzowie Nałęczowa i Kazimierza Dolnego, wójtowie wszystkich gmin oraz ich zastępcy.
W połowie maja ukazało się rządowe rozporządzenie w sprawie nowych stawek wynagrodzenia dla wszystkich szczebli samorządu w całym kraju. To pierwsze tak zmasowane cięcie kosztów administracji w historii III RP. Zarobki rządzących miastami, powiatami, gminami i województwami idą w dół o 20 procent. Nowe stawki zaczną obowiązywać od 1 lipca tego roku. Co to oznacza w praktyce?
Dla przykładu, Janusz Grobel, prezydent Puław zarabiał dotychczas ponad 156 tys. zł rocznie, na co składało się wynagrodzenie zasadnicze, dodatek funkcyjny i stażowy. To pierwsze rada miasta w 2014 roku ustaliła na maksymalnym poziomie 6,2 tys. zł brutto. Od lipca ta górna stawka spadnie do kwoty 5 tys. zł, a dolna zatrzyma na się poziomie 3,8 tys. zł. Mniej zarobią także wiceprezydenci Puław (do 4,2 tys. zł zasadniczego). Jak przyznał w rozmowie z nami Tadeusz wiceprezydent Kocoń, rocznie straci w ten sposób ok. 24 tys. złotych.
Zmiany odczują również władze powiatu puławskiego. Zasadnicze starosty Witolda Popiołka, zamiast 6 tys. zł będzie mogło wynosić najwyżej 4,8 tys. zł brutto miesięcznie, a jego zastępcy Michała Godlińskiego do 4,2 tys. zł. Do 3,5 tys. zł wynosić będzie natomiast ta składowa w przypadku zwykłych członków zarządu, takich jak Jan Ziomka, czy Leszek Gorgol. Warto dodać, że obecne zarobki w zarządzie powiatu zaczynają się od kwoty około 120 tys. zł rocznie, a kończą na ponad 150 tys. zł w ciągu roku.
Rozporządzenie nie ominie także burmistrzów i wójtów. W przypadku takich miast jak Nałęczów, Kazimierz Dolny, czy gmin wiejskich pokroju Końskowoli, Kurowa, czy Żyrzyna określa jednakowe stawki. O zarobkach decyduje liczba 15 tys. mieszkańców, która w żadnym samorządzie (poza Puławami) tej sumy nie przekracza. W myśl nowych przepisów, zasadnicze np. Andrzeja Pisuli, Stanisława Wójcickiego, czy Andrzeja Bujka z maksymalnych 5,9 tys. spadnie do 4,7 tys. zł dając jednocześnie radnym możliwość ich dalszego obniżenia nawet do poziomu 3,4 tys. zł. brutto. Z kolei ich zastępcy zamiast 4,8 tys. zł od lipca będą otrzymywać 3,8 tys. zł.
W związku z tymi zmianami, wzrośnie dysproporcja pomiędzy wysokością zarobków na najwyższych stanowiskach w samorządzie, a pensjami wypłacanymi dyrektorom jednostek, czy prezesom spółek komunalnych. Dla przykładu, prezes puławskiego OPEC-u, Ryszard Jabłoński zarabia ok. 220 tys. zł rocznie, a Tomasz Wadas, prezes ZUK około 180 tys. zł.
W związku z tym rozwarstwieniem, jak donosi Gazeta Prawna, grupa posłów PiS pracuje już nad nowymi limitami dla osób zajmujących kierownicze stanowiska w podmiotach publicznych. Zasada ma być prosta - żaden z kierowników, szefów wydziałów, czy dyrektorów nie mógłby zarabiać więcej od włodarza na danym terenie. W gminie od wójta, w mieście - od burmistrza lub prezydenta.
– Gdy szef organu będącego właścicielem danego podmiotu, jednostki nadrzędnej, zarabia o wiele mniej od osoby zarządzającej takim podmiotem, to ta dysproporcja jest niezręczna. Dlatego jest jeszcze wiele kwestii, które wymagają uregulowania – przyznaje poseł Krzysztof Szulowski (PiS).