Grupa rodziców uczniów Szkoły Podstawowej nr 4 w Puławach wystąpiła do Urzędu Miasta z pismem krytykującym współpracę z jej dyrektorką. Małgorzacie Ceglarskiej zarzucają m.in. niewłaściwą komunikację, lekceważenie problemów i nierówne traktowanie uczniów.
Do puławskiego Ratusza trafiło pismo od grupy rodziców, którzy domagają się zmiany na stanowisku dyrektora SP nr 4. Jak mówi nam jedna z osób, która się pod nim podpisała, nie chodzi o jedną, konkretną sprawę, a szereg różnych historii.
– Wielokrotnie, podczas prób porozmawiania o problemach dotyczących szkoły, pani dyrektor nas zwyczajnie zbywała i lekceważyła. Przykładowo, gdy chłopcy przeklinali w szatni i nikt nie zwrócił im uwagi, powiedziałam o tym pani dyrektor. Dowiedziałam się wtedy, że jestem „niedouczona”, bo „w tym wieku się przeklina” – mówi matka dziecka uczęszczającego do SP nr 4, która prosi o anonimowość.
Jej zdaniem nie najlepiej wygląda również kwestia poziomu nauczania, szczególnie matematyki. – Nie wiem, jak to możliwe, że od lutego do kwietnia, uczniowie mieli raptem jeden sprawdzian i jedną ocenę. To chyba nie jest normalne – przyznaje nasza czytelniczka, która uwagę zwraca także na nierówności wobec wymagań stawianych polskim i romskim dzieciom.
– Te drugie niemal w ogóle nie chodzą do szkoły, a mimo to zdają do następnej klasy. Tak naprawdę dzieci romskie pojawiają się głównie na apelach i uroczystościach, żeby pokazać jak wspaniale działa integracja. A prawda jest taka, że to w ogóle nie funkcjonuje – mówi nasza bohaterka.
Za trudności w dyscyplinowaniu dzieci romskich nie wini jednak samej dyrektorki. – Wiemy, o tym, że jest to trudna młodzież, przemocowa. Dlatego najlepiej byłoby, gdyby została ona rozesłana po różnych szkołach w mieście. Wtedy być może łatwiej byłoby nad nimi zapanować – proponuje nasza rozmówczyni.
Zapytana o skargę Małgorzata Ceglarska poinformowała nas tymczasem, że nic o nim nie wie. – Ja w ciągu całej swojej kariery zawodowej otrzymuję jedynie same pochwały – ucina temat pani dyrektor. Komentarz w sprawie uwag ze strony rodziców mieliśmy uzyskać w trakcie następnej rozmowy. Niestety dyrektorka była już niedostępna, a następnego dnia poszła na urlop.
Wicedyrektor SP nr 4 Jolanta Lenartowicz przyznaje, że o krytycznym piśmie słyszała, ale komentować tej sprawy nie chce. – Pracuję w tej szkole już dość długo i mogę powiedzieć, że nigdy nie mieliśmy do czynienia z żadnymi skargami. Możliwe, że o wszystkim nie wiem, ale uważam, że termin jest złożenia nie musi być przypadkowy – przyznaje wicedyrektor SP nr 4.
Zapytana o malejącą ilość uczniów, wicedyrektor tłumaczy, że to efekt powstania nowych szkół podstawowych w mieście. Jej zdaniem to powszechne zjawisko, które dotknęło nie tylko „czwórkę”. Lenartowicz zaprzecza również, jakoby uczniowie mieli być inaczej traktowani ze względu na pochodzenie. – Wszystkich traktujemy tak samo. Nikt nie ma u nas taryfy ulgowej – zapewnia wicedyrektor szkoły.