Nasza przygoda zbliża się do końca – przyznają organizatorzy największego oddolnego punktu pomocy uchodźcom na Lubelszczyźnie. Z parkingu przy S17 w Markuszowie w tym tygodniu znikną stoiska z bezpłatną żywnością, odzieżą, lekami.
Gdy pod koniec lutego Ukraina została zaatakowana przez Rosję, do Polski oraz innych krajów, ruszyła fala uchodźców. Dziesiątki autokarów, busów i aut osobowych na ukraińskich numerach zatrzymywało się w Miejscu Obsługi Podróżnych w gminie Markuszów (powiat puławski). Bardzo szybko na miejscu pojawiły się pierwsze stoiska z darami od okolicznych mieszkańców. Powstał świetnie skoordynowany społeczny punkt pomocy.
W ciągu kilku tygodni rozrósł się w namiotowe miasteczko obsługiwane przez wolontariuszy 24 godziny na dobę. Okoliczne gospodynie gotowały hektolitry zup, smażyły tysiące naleśników, wydano niezliczoną ilość kiełbasek z grilla, kaw, jogurtów, owoców, słodyczy itp. Uchodźcy, którzy zatrzymali się w Markuszowie, mogli bezpłatnie posilić się, odziać, zaopatrzyć w leki i środki higieny. Dostawali także coś więcej - uśmiech i dobre słowo.
Skala pomocy była ogromna. Wartość rozdawanych towarów w szczycie – jak szacują wolontariusze – sięgała nawet 30-40 tys. zł na dobę.
Na MOP-ie w Markuszowie nadal codziennie zatrzymują się dziesiątki aut jadących z Ukrainy. Tylko w niedzielę od godz. 8 do 16, postój w Markuszowie zrobiło 32 autokary.
Zobacz: Punkt pomocowy w Markuszowie
– Została nas garstka koordynatorów, mamy ogromne problemy z zapełnieniem grafika. Nie raz na nocną zmianę zostawały pojedyncze osoby. Dłużej w ten sposób nie jesteśmy w stanie działać. Dlatego po rozmowach z wolontariuszami doszliśmy do wniosku, że pora kończyć – mówi Bożena Tkaczyk-Żurawska, sekretarz w Urzędzie Gminy Markuszów, jedna z koordynatorek pomocy na S17. – To była dla nas wszystkich wspaniała przygoda i niezwykłe doświadczenie. Poznaliśmy fantastycznych ludzi. Na pewno nigdy tego nie zapomnimy – dodaje.
W środę na MOP-ie odbędzie się pożegnanie z piknikiem dla dzieci. W kolejnych dniach rozpocznie się demontaż namiotów, oddawanie pożyczonych lodówek, grilli, termosów itp. Wyzwaniem będzie także segregacja darów, które zostaną, w tym przede wszystkim odzieży i żywności z długim terminem ważności. Jak mówią koordynatorzy, część towarów trafi do schronisk i magazynu przy ul. Kazimierskiej. – Na pewno nic się nie zmarnuje – zapewnia Tkaczyk-Żurawska.