Podopieczni puławskiego Monaru wciąż nie wiedzą, gdzie już wkrótce będą się leczyć. Wyprowadzki ze starego budynku żądają siostry zakonne, a nowego miejsca wciąż nie ma.
Nową siedzibą Monaru miał być leżący na terenie szpitala budynek SPZOZ. Od nowego roku wyprowadza się z niego zakład pogrzebowy. Tak się jednak nie stanie. – Okazało się, że budynek jest zbyt mały dla poradni – informuje Józef Siekierski, członek zarządu powiatu puławskiego.
Dlatego szukanie lokalu dla placówki trzeba zacząć na nowo. Starostwo Powiatowe zaoferowało Monarowi dwie działki, które chce odsprzedać za symboliczną złotówkę. Ale Monar nie ma pieniędzy na budowę nowego ośrodka. – Nie stać nas na to. Nie mamy żadnych funduszy, oprócz tych przeznaczonych na leczenie – mówi Iwona Sztajner, kierownik puławskiej poradni.
Starostwo podpowiada więc inne rozwiązanie. – Prezydent Puław mógłby kupić i postawić na tej działce kontener służący za pomieszczenia do leczenia – mówi Józef Siekierski.
Kierowniczka Monaru w piątek złożyła w puławskim ratuszu pismo z prośbą w tej sprawie. – Jeszcze go nie widziałam, dlatego nie mogę się ustosunkować do tej propozycji. Na pewno nie będzie to łatwa sprawa, ale postaramy się zrobić co w naszej mocy – obiecuje Ewa Wójcik, wiceprezydent Puław.
A czasu jest coraz mniej. Kilka dni temu kierownictwo poradni otrzymało list od zakonu benedyktynek, który w miejscu, gdzie jest dziś jest siedziba Monaru, zamierza wybudować ośrodek wychowawczy. Siostry dają jeszcze tydzień na określenie terminu wyprowadzki. – Nie sądzę, żebyśmy się wyrobili do tego dnia. Ale rozumiem zakonnice, bo to w końcu to ich teren i nic dziwnego, że chcą realizować swoje pomysły – mówi Iwona Sztajner.
Kierownictwo Monaru boi się, że problemem mogą się okazać okoliczni mieszkający. – Niektórzy wciąż myślą, że osoba uzależniona to brudny narkoman ze strzykawką. W tej chwili wszystko wygląda inaczej. A obecność poradni nie jest uciążliwa dla sąsiadów – zapewnia Sztajner.