Kolejki pacjentów ustawiały się od świtu, ale wielu z nich odeszło z kwitkiem – tak wyglądały zapisy na bezpłatne zabiegi w Zakładzie Przyrodolecznictwa należącym do Uzdrowiska Nałęczów. – To z powodu niskiego kontraktu z NFZ – tłumaczy ośrodek.
Chodzi o gabinety w tzw. Werandkach, czyli w Zakładzie Przyrodolecznictwa. – To jest kpina – ocenia nasz Czytelnik. – W styczniu, kiedy już nie było wolnych miejsc na zabiegi, słyszeliśmy, że kolejne zapisy ruszają 12 marca, ale można przyjść dzień później, kiedy już nie będzie kolejek.
Jak tłumaczy, jedynym wyjściem było ustawienie się w kolejce w poniedziałek od godziny 6 rano albo zapłacenie za zabiegi prywatnie. – Zabiegi kosztują ok. 20 zł. Nie każdego na to stać – uważa mieszkaniec Nałęczowa.
Jaki jest tego efekt? – Średni czas oczekiwania pacjentów to 76 dni. Mamy ponad 200 osób w kolejce – informuje dyr. Kwiatkowski. – Tymczasem leczenie rehabilitacyjne potrzebne jest natychmiast, np. bezpośrednio po zdjęciu gipsu. Wiedząc o tym, wprowadziliśmy system zapisów co trzy miesiące. Nie ma sensu zapisywać pacjentów na odległe terminy, kiedy takie leczenie może już nie być potrzebne.
Dyrektor zapewnia, że gabinety mogłyby przyjmować więcej pacjentów. – Cały czas pracujemy nad tym, żeby przekonać NFZ, że mamy większe potrzeby – mówi Kwiatkowski.
Fundusz patrzy na problem z perspektywy całego powiatu. – Nakłady Lubelskiego Oddziału NFZ na świadczenia w zakresie fizjoterapii na terenie powiatu puławskiego w tym roku kształtują się na poziomie ponad 2,52 mln zł. To stanowi wzrost o 23 proc. w porównaniu z rokiem 2010 – informuje Małgorzata Bartoszek, rzecznik Lubelskiego OW NFZ.
Natomiast wartość tegorocznego kontraktu dla "Werandek” jest rzeczywiście o ponad połowę mniejsza niż w 2010 r. i wynosi niespełna 192 tys. zł. W 2011 r. było to zaledwie 100 tys. zł. Według NFZ, liczba fizjoterapeutów w "Werandkach” jest obecnie mniejsza niż w poprzednich latach, więc i wartość zawartej umowy zmalała.