Rozmowa z Tomaszem Capałą (na zdjęciuz lewej) z Gołębia, który był na trwających w Niemczech Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej
- Razem z Pawłem Kamolą, kolegą z Gołębia, pojechałem na ostatni mecz reprezentacji Polski na niemieckich mistrzostwach, z Kostaryką w Hannoverze. Niesamowite przeżycie! Na stadionie 43 tys. ludzi, z czego większość to Polacy. Niesamowity doping, ciągłe śpiewy. No i zwycięstwo naszej drużyny.
• Miał pan szczęście, bo trafił pan na jedyny wygrany przez Polaków mecz...
- Jadąc do Niemiec znałem już sytuację w naszej grupie. Wiadomo było, że mecz z Kostaryką jest o pietruszkę. Ale też o honor. I tak było. Polscy kibice świętowali zwycięstwo, jakbyśmy zdobyli mistrzostwo świata. Razem z Niemcami wyszliśmy po meczu na ulice Hannoveru, wszyscy tańczyli i bawili się.
• I nie było żadnych ekscesów?
- Absolutnie nie. Niemcy byli zszokowani postawą polskich fanów na mundialu. Nie spodziewali się tego. Nawet na meczach, gdzie naszym kibicom nie szło najlepiej, sprawili się na medal. Przecież mecz z Kostaryką też zaczął się źle, bo straciliśmy bramkę. A mimo to nikt na trybunach nie tracił nadziei, wszyscy dopingowali z całych sił. Jedynie trener Paweł Janas dostał zasłużoną porcję gwizdów.
• Był pan wcześniej na podobnej imprezie?
- Od pięciu lat regularnie jeżdżę na mecze naszej drużyny narodowej. Byłem nawet na meczu z Anglią w Manchesterze. Ale na mistrzostwach świata nigdy jeszcze nie byłem. Tego, co się tam dzieje, nie da się porównać z żadną inną imprezą sportową. Jeśli tylko będę miał możliwość, pojadę na następny mundial, za cztery lata do Republiki Południowej Afryki. Oby z udziałem naszych piłkarzy!