Po długiej dyskusji podczas czwartkowej sesji rady miasta samorządowcy uznali skargę na dyrektor Szkoły Podstawowej nr 10 za zasadną. Zdaniem przewodniczącej rady, Małgorzata Tarłowska chciała "zniszczyć" nauczycielkę. Ona sama tłumaczy, że działała w zgodzie z przepisami.
Skargę na dyrektor SP nr 10 im. A. Mickiewicza w Puławach złożyła nauczycielka, która skierowała wobec swojej przełożonej szereg zarzutów. W tym o nierówne traktowanie (ograniczenie dostępu do dziennika elektronicznego w trakcie urlopu), utrudnianie przejścia na urlop "na podratowanie zdrowia" oraz bezpodstawne w jej ocenie zawiadomienie rzecznika komisji dyscyplinarnej przy wojewodzie o naruszeniu dobra dziecka. Za niewłaściwa skarżąca uważa też zawieszenie jej w obowiązkach, co skutkowało utratą dodatku za wysługę lat oraz dodatku motywacyjnego.
Dziecku nic się nie stało
Przyczyną zawiadomienia organów dyscyplinarnych było podejrzenie dyrektorki szkoły o przekroczenie przepisów przez swoją podwładną, do czego miało dojść 4 września 2020 roku. Wtedy to jeden z uczniów pierwszej klasy, siedmioletni chłopiec, który znajdował się pod opieką nauczycielki, po wyjściu z szatni nie został odebrany przez opiekunów i pieszo udał się do domu.
Dziecko mieszkało około pięciu kilometrów od szkoły, po drugiej stronie Wisły. Komisja dyscyplinarna oraz komisja odwoławcza przy ministrze uznały winę anglistki. Innego zdania był Sąd Apelacyjny w Lublinie, który oczyścił nauczycielkę ze wszystkich zarzutów, nazywając jej zachowanie "uchybieniem przeciwko porządkowi pracy".
Pozytywna dla anglistki decyzja sądu otworzyła jej drogę do powrotu do szkoły. Kobieta obecnie przebywa na urlopie. Walczy o odszkodowanie za straty finansowe wynikające z bezprawnego w jej przekonaniu zawieszenia. Jednocześnie wystąpiła ze skargą na dyrektor "dziesiątki" do rady miasta. Skargę za zasadną najpierw uznała właściwa komisja, a podczas sesji 26 stycznia, uchwałę uznającą jej zasadność przyjęła rada.
"Zrobiła to, co należy"
Samorządowcy nie byli jednomyślni. - Dyrektor szkoły miała obowiązek zgłoszenia, a komisja miała tę sprawę zbadać. Zgonie z wyrokiem to organ dyscyplinarny popełnił błąd, więc dlaczego ma za to odpowiadać pani dyrektor? Ona zrobiła to, co do niej należy - przekonywała Małgorzata Pakuła (Niezależni), wiceprzewodnicząca rady miasta.
W podobnym tonie wypowiedział się radny Sławomir Seredyn (Polska 2050). - Ja wyroku sądu nie kwestionuję. Cieszę się, że nauczycielka została uniewinniona, ale jej skarga jest niezasadna. Dyrektor szkoły nie orzekła o jej winie tylko zgodnie ze swoim podejrzeniem dała to do oceny fachowej komisji. Moim zdaniem musiała to zrobić. Wynika to wprost z przepisów prawa oświatowego - tłumaczył.
"Bóg czuwa nad szkołami"
Wątpliwości, co do tego, że rada powinna uznać skargę na dyrektor SP nr 10 za zasadną nie miała za to przewodnicząca rady, Bożena Krygier (PiS).
- Sąd uniewinnił skarżącą. Ta pani poniosła straty finansowe i moralne. Musiała dwukrotnie stawać na komisję lekarską, żeby pójść na urlop dlatego, że dyrektor zaskarżyła jej opinię (...). To, co wyczytałam w dokumentach świadczy o tym, że dobrej woli po jej stronie nie było (...). To wszystko robione było tak, żeby zniszczyć nauczyciela - oceniła, krytykując dyrektorkę za brak mediacji, niewłaściwą atmosferę w pracy oraz brak decyzji o wypłacie odszkodowania dla skarżącej.
Skargę poparła także radna Ewa Wójcik, która oceniła, że dyrektor szkoły powinna wykazać się większą "elastycznością" i samodzielnie ocenić sytuację, dostrzegając problem natury regulaminowej utrudniający dopilnowanie dzieci przez nauczycielkę. Jej zdaniem problem był wynikiem zbiegu okoliczności, który zakończył się szczęśliwie, bo "Pan Bóg czuwa nad szkołami".
Nie dla zamiatania pod dywan
W swojej obronie przed radnymi wystąpiła Małgorzata Tarłowska, która raz jeszcze wytłumaczyła powód, dla którego zgłosiła zdarzenie z września 2020 roku komisji dyscyplinarnej
- Procedury są jednoznaczne. Moim zadaniem było zgłoszenie tej sprawy. Gdybym go nie dokonała, sama zostałabym pociągnięta do odpowiedzialności - oceniła dyrektor Tarłowska. - Gdybym mogła cofnąć czas i wybrać czy stanąć w obronie nauczyciela zamiatając sprawę pod dywan, czy bezpieczeństwo dziecka, które powierzył nam rodzic, podjęłabym taką samą decyzję - zapewniła.
Dyrektor dodała, że nie wypłaci odszkodowania swojej podwładnej bez decyzji sądu, bo czuje się odpowiedzialna za pieniądze publiczne. Za powód podważania decyzji komisji o przyznaniu urlopu zdrowotnego pani Katarzynie podała własne podejrzenia związane z sytuacją z przeszłości.
Prezydent może, ale nie musi
Ostatecznie za przyjęciem uchwały uznającej zasadność skargi opowiedziało się 10 radnych, w tym większość klubu PiS i cały klub "Samorządowców". Przeciw było 7 radnych, w tym cały klub "Niezależnych". Trzy osoby wstrzymało się od głosu. Uchwała została przyjęta. O tym, cz
y na jej podstawie podjęte zostaną kolejne kroki np. dyscyplinujące wobec dyrektorki, zdecyduje jej przełożony - prezydent miasta. Według oceny Ernesta Stolara, radcy prawnego puławskiego Ratusza, w tej sytuacji przepisy nie obligują prezydenta do podejmowania jakichkolwiek działań.