W piątek koniec roku szkolnego, ale pierwsze świadectwa uczniowie odebrali już dzień wcześniej. Wszystko przez epidemię koronawirusa. Ona też może sprawić, że jesienią nie będzie normalnej nauki w ławkach.
Koniec roku szkolnego przypada tradycyjnie w ostatni piątek czerwca. W tym roku było jednak inaczej. – Rozłożyliśmy go na dwa dni. Wszystko dlatego, że na początku tego roku szkolnego ustaliliśmy, że ostatniego dnia przed zakończeniem będzie tzw. wolny dzień dyrektorski. Mieliśmy na niego konkretny pomysł, ale ze względu na pandemię musieliśmy te plany zmienić – przyznaje Ewa Barszcz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 16 im. Fryderyka Chopina w Lublinie. – Dlatego w czwartek pożegnaliśmy starszych uczniów, a w piątek rozdajemy świadectwa najmłodszym.
W większości szkół dzieci spotkają się tylko ze swoimi wychowawcami w salach lekcyjnych. Na akademie w salach gimnastycznych zaproszeni będą tylko ósmoklasiści, którzy kończą już naukę w szkołach podstawowych. – We wrześniu będę już w nowej szkole. Jeszcze nie wiem jakiej, bo wyniki egzaminu będą dopiero w lipcu i wtedy się okaże, gdzie mnie przyjmą, ale już się cieszę. Stara szkoła była fajna, ale w nowej będę miał na pewno wiele nowych znajomych. To będzie takie zaczynanie wszystkiego od początku. Nikt mnie tam nie będzie znać – cieszy się jeden z tegorocznych absolwentów „Szesnastki”.
W tej chwili nikt jednak nie wie, jak wyglądać będzie nowy rok szkolny. – Scenariusze są takie, że jeśli pojawi się wirus delta – indyjski – i będzie bardzo groźny, to będziemy proponować rozpoczęcie roku w trybie hybrydowym, aby całkowicie nie przechodzić do nauki stacjonarnej. Ale na razie takiego zagrożenia nie ma – powiedział w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" minister edukacji, Przemysław Czarnek.
– Jeśli będziemy musieli, to tak będziemy pracowali, ale nikogo ta wizja nie cieszy – przyznaje dyrektor Barszcz. – Wprawdzie mamy już dobrze opracowany model takiego działania, ale wszyscy zdajemy sobie sprawę, że nie tylko dla uczniów, ale także dla ich rodziców i nauczycieli, najlepsza jest praca stacjonarna.
– Kiedy rozmawiam z kolegami, nikt nie ma wątpliwości, że dobrze jest mieć ucznia przed sobą. Słabszemu można coś dodatkowo wyjaśnić, a zdolniejszego zmotywować. Poza tym ma się pewność, że klasówki i sprawdziany pisane są samodzielnie i nikt nie ściągał. Przyznam się, że podczas zdalnego nauczania takiej pewności nie miałem – mówi anglista z Lublina. – Ponieważ prywatnie wydaje mi się, że koronawirus jesienią znów nas dopadnie, cieszę się, że mówimy o nauczaniu hybrydowym, a nie całkowicie zdalnym. W ten sposób uczniowie będą mogli się uczyć w domach, a klasówki będziemy im organizować, gdy będą w szkole. Taki system będzie dużo lepszy.
Zanim zabrzmi pierwszy dzwonek przed uczniami 67 dni laby.