Pszczelarze z powiatu parczewskiego niepokoją się planowaną wycinką miododajnych drzew. Ich zdaniem wpłynie to na ginięcie pszczół. Władze powiatu uspokajają jednak, że masowej wycinki nie będzie.
Zaznaczonych do wycinki jest blisko 1000 drzew w całym powiecie, po kilkaset w gminach, wśród nich są pomniki przyrody – mówi Stanisław Chojak, pszczelarz z 30-letnim stażem z Woli Tulinickiej w gminie Siemień.
Jego zdaniem kurcząca się z roku na rok baza pożytkowa jest jedną z przyczyn ginięcia pszczół. Dlatego pszczelarze apelują w piśmie do urzędników o rozwagę przy planowanej wycince.
– Poza tym ponad 10-metrowe drzewo wytwarza rocznie ok. 120 kg tlenu, człowiek w tym samym okresie zużywa go około 180 kg – przekonuje pszczelarz. – Słyszy się tylko o wycince, ale o nasadzeniach zastępczych już nie. Niewiele już w naszym regionie pozostało dróg porośniętych miododajnymi drzewami – dodaje Chojak.
Wtóruje mu Mirosław Kasperczuk ze stowarzyszenia Pszczelarzy Zawodowych. – Nie mówmy tutaj o pszczołach, ale o zapylaczach, bo to chodzi o coś więcej, o cały ekosystem i gospodarkę – zauważa Kasperczuk. – Nie ma merytorycznych powodów dla takiej totalnej wycinki. A owady same się nie obronią, dlatego występujemy w ich imieniu – podkreśla przedstawiciel stowarzyszenia. Z tym tematem pszczelarze mają wystąpić na czwartkowej sesji powiatu.
– Nie będzie masowej wycinki – dementuje Jerzy Maśluch, starosta parczewski. – My to wszystko jeszcze weryfikujemy, bo od zaznaczenia drzewa do wycinki jest daleka droga. Musimy to uzgodnić z administratorami terenów i ochroną środowiska. Decyzja, które drzewa zostaną wycięte jeszcze nie zapadła – podkreśla Maśluch, dodając, że pszczoły mogą spać spokojnie, a pszczelarze je dokarmiać, aby dały dobry miód. – Chcemy to wyważyć, bo ludzie zwracają się do nas z prośbami, aby im wycinać drzewa lub krzaki, które utrudniają wjazdy na pole, albo ograniczają widoczność. A z drugiej strony nie chcemy niszczyć pszczelarstwa w powiecie – przyznaje starosta.
Ostatnio pszczelarze z powiatu parczewskiego wystąpili z propozycją nasadzeń miododajnych lip, jaworów i jarzębin wzdłuż drogi 815 Wisznice–Parczew–Siemień–Lubartów.
– Pomysł jest dobry, aczkolwiek dążymy do tego, aby odtworzyć stan ekosystemu sprzed wycinki – odpowiedział wówczas Paweł Duklewski, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie. – W przypadku dróg jest też tendencja, aby usuwać drzewa z pasa drogowego. Chodzi o bezpieczeństwo kierowców.
Jest jeszcze inicjatywa Manifestu Gmin Przyjaznych Pszczołom. Do tej pory sześć gmin z naszego regionu zobowiązało się do założenia pszczelich „stołówek”, czyli klombów i rabat z roślinami miododajnymi.