Szynki, pasztety, dżemy, soki, ale też mleko i jajka – od 1 stycznia rolnicy mogą legalnie sprzedawać produkty wytworzone w swoich gospodarstwach. Ale branża rewolucji się nie spodziewa.
1 stycznia 2017 r. weszła w życie ustawa, która umożliwia sprzedaż produktów żywnościowych wytworzonych przez rolników. Chodzi np. o mleko, owoce, warzywa, przetwory czy mięso.
Według nowych przepisów rolnik musi zgłosić taką działalność 30 dni przed rozpoczęciem handlu. W przypadku sprzedaży produktów pochodzenia roślinnego powinien złożyć wniosek do powiatowego inspektora sanitarnego. Natomiast przy produkcji pochodzenia zwierzęcego – do powiatowego lekarza weterynarii.
– Rolnicy mogą już rejestrować taką działalność. Ale szczerze mówiąc to rzadko ktoś w tej sprawie dzwoni i o to dopytuje – przyznaje Agnieszka Lis, powiatowy lekarz weterynarii w Chełmie.
– To jest świeży temat, więc żadnego boomu w tym zakresie nie ma – dodaje Andrzej Wąsik, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Kraśniku.
O możliwość sprzedaży własnych produktów z gospodarstwa postulowało wielu rolników. Wyhodowana i przetworzona przez rolnika lub jego rodzinę żywność będzie mogła być sprzedawana we własnym gospodarstwie jak też na festynach czy targach.
– Sam jestem tym zainteresowany – przyznaje Gustaw Jędrejek, wiceprezes Lubelskiej Izby Rolniczej. – Wyrabiam wędliny dla siebie i swojej rodziny, ale sprzedawać jej nie mogłem.
Do niedawna zabraniały tego obowiązujące przepisy.
– Sprzedaż żywności przez rolników, powszechna na zachodzie Europy, w Polsce była obwarowana szeregiem wymogów, podobnych do tych jakie muszą spełniać duże zakłady produkcyjne – zauważa poseł Jarosław Sachajko z Kukiz’15, przewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Kukiz’15 przygotował swój projekt ustawy w tym zakresie, który trafił do „zamrażalki”.
Czy nowe przepisy coś zmienią? – Wydaje mi się, że rządzący zaklinają rzeczywistość – uważa poseł Sachajko. – Od kilku tygodni zgłaszają się do mnie zarówno rolnicy, którzy nie rozumieją, co będzie można produkować, w jakiej ilości i jakie warunki trzeba będzie spełnić – jak też konsumenci, którzy nie wiedzą, gdzie będą mogli kupić żywność bezpośrednio od rolnika i czy będzie ona dostępna również w lokalnych sklepach i restauracjach.
– Nowe przepisy są dla wszystkich rolników, tylko nie wszyscy będą zainteresowani tego typu działalnością – komentuje Tomasz Solis, wiceprezes Związku Sadowników RP. – Po pierwsze: zawiłość przepisów, po drugie w dalszym ciągu niejasności co do ich interpretacji. Do tego dochodzą sprawy związane z rynkiem produktów naturalnych, który w Polsce jest rynkiem wschodzącym. Nie ma u nas takich targowisk, które funkcjonują w Europie zachodniej.
– Czy to pomoże rolnikom? To się dopiero okaże – stwierdza Gustaw Jędrejek, wiceprezes Lubelskiej Izby Rolniczej. – Jeśli okaże się, że będą bardzo rygorystyczne wymogi sanitarne i weterynaryjne to wszystko umrze śmiercią naturalną.