Piątkowym koncertem w Filharmonii im. Henryka Wieniawskiego Kayah otworzy swoje tournee promujące album "Skała”. Z tej okazji przeprowadziliśmy z artystką rozmowę.
- W pewnym sensie, jak się głębiej zastanowić, coś w tym musi być. Kayah znaczy kamień, więc jakoś się tak złożyło. "Skałą” zataczam artystyczne koło i powracam stylistycznie do "Kamienia”, mojej pierwszej autorskiej płyty, czyli do źródeł niemalże.
- Podejrzewam, że sporo osób jest zaskoczonych charakterem nowego longplaya. Tylko dwie w miarę skoczne piosenki. Skąd w tobie tyle melancholii?
- Taką mam naturę. Choć uwielbiam się śmiać, żartować i tańczyć, tak jestem skonstruowana, że smutek jest bardziej dla mnie stymulujący i służy mi za kanwę do pisania piosenek. Poza tym nie robię płyt, by sprostać oczekiwaniom innych. Robię je ze zwykłej wewnętrznej potrzeby, tak jak gra mi w sercu. Jeśli kogoś zawiodłam, przepraszam. Wiem, że nie zawiodłam 30 tysięcy moich fanów, którzy już tę płytę kupili i od których dostałam sporo miłych komentarzy. Zadaniem tej płyty jest wzruszać i wzbudzać refleksje, a nie kołysać rzędy na festiwalach.
Takie piosenki, jakie dominują na "Skale”, rzadko pojawiają się na radiowych playlistach. Nie zależy ci na przebojach?
- Nie zależy, bo ja nie robię przebojów, tylko muzykę. Co więcej, tak robione przeboje żyją krótko. Ja chcę, by moja muzyka przetrwała nieco dłużej niż jakiś tam trend. Nie interesuje mnie również publiczność oczekująca ode mnie jedynie rzeczy łatwych, przyjemnych i płytkich.
- A siedząca w fotelach publiczność to fajny widok?
- Muzykalna i inteligentna publiczność to najfajniejszy widok na świecie. Wszystko mi jedno, czy stoi, czy leży.
- W Lublinie jest kilka dużych sal przystosowanych do odbioru muzyki na siedząco. Dlaczego wybrałaś akurat filharmonię?
- Gdy planowaliśmy trasę, doszliśmy do wniosku, że materiał, który chcemy zaprezentować widzom, świetnie by się sprawdził właśnie w tego typu salach.
W każdym z dziesięciu miast, gdzie zagramy, szukaliśmy miejsc eleganckich, klimatycznych. Przy tej trasie bardzo zależało mi na odpowiedniej oprawie, dlatego wybraliśmy takie sale. Mamy specjalne oświetlenie i efekty wizualne. W grę wchodziły sale teatralne, opery... W Lublinie udało nam się z filharmonią, z czego bardzo się cieszę.
- Na tym tournee wystąpisz ze swoim zespołem oraz z zaproszonymi gośćmi, między innymi z Nickiem Sincklerem, uczestnikiem talent-show "Fabryka Gwiazd”. Dlaczego go zaprosiłaś?
- Dlatego, że go podziwiam. Zrobił na mnie dobre wrażenie jako muzyk i człowiek.
- W twoim zespole jest Sqbass z Lublina. Skąd go wytrzasnęłaś?
- To wyśmienity wokalista. Pierwszy raz usłyszałam go na płycie Noviki "Tricks of Life”, którą w Kayaxie mieliśmy zaszczyt wydać. Potem wiele razy słyszałam go na jamach w klubach, zaprosiłam go do zespołu trzy lata temu, gdy prowadziłam i śpiewałam ogromny recital w Sopocie. Sprawdza się wokalnie, a przy okazji jest świetnym kumplem. Pracujemy już nad jego solową płytą, która ukaże się nakładem Kayaxu w 2010 roku.
- Z czyją opinią najbardziej się liczysz?
- Wiadomo, że najbliższych oraz współpracowników, bo ci znają się na rzeczy lepiej niż media czy gawiedź. Mają wykształcenie muzyczne, talent i doświadczenie, a ich krytyka, jako że nie jest wynikiem zazdrości lub złośliwości, jest cenna, bo konstruktywna.
- Jak zareagowali aranżer Krzysztof Pszona i producent Andrzej Smolik, kiedy się zorientowali, co szykujesz na "Skałę”?
- Zatarli ręce i wzięli się do roboty. Wszyscy, którzy pracowali przy płycie, mają ogromną satysfakcję, że coś tak inteligentnego, niekomercyjnego i skierowanego do myślącego odbiorcy po miesiącu pokryło się platyną. To daje ogromny wiatr w żagle i zachęca do tworzenia ekskluzywnych projektów.
- Co myślisz, kiedy słuchasz nowego albumu i kiedy patrzysz na jego okładkę?
- Cieszę się, że płyta tak sobie dobrze radzi na rynku, choć nie spodziewałam się takiego scenariusza. Jestem dumna, że stać nas na tak odważne produkcje. Mam ogromną satysfakcję, bo płyta nie tylko świetnie brzmi. Jest bardzo emocjonalna i dojrzała, ma też fantastyczną szatę graficzną. Czuję ulgę, że to już za mną, bo mogę się teraz oddać kolejnemu projektowi, jakim jest płyta z Royal String Quartet. Wszystkich wrażliwych i wymagających gorąco zachęcam do przysłuchania się tej płycie już w Walentynki.
Koncert rozpocznie się o godz. 20.30. Wcześniej, o 18, odbędzie się spotkanie z Kayah w Empiku w Galerii Olimp (al. Spółdzielczości Pracy 34).
Bilety – po 100, 80 i 60 zł – do kupienia w sieci Ticketpro, m.in. w Media Markt, ul. Zana 31.