Rozmowa z Rafałem Mroczkiem, aktorem serialowym.
• Jak odróżnić od siebie braci Mroczków?
– Znajomi, którzy długo nas znają nie mają z tym najmniejszych problemów. Nie dziwię się jednak tym, którzy nie potrafią tego zrobić. Sam nie potrafię rozróżnić braci Golców czy Kretów.
• To pewnie chodziliście za siebie na klasówki?
– Rzeczywiście, zdarzały się takie sytuacje.
• Dziewczynami też wymienialiście się?
– Nie, bo każdy z nas miał poczucie własności.
• W "M jak Miłość” występuje pan od 2000 r. Czy nie jest pan znudzony tym serialem?
– Absolutnie nie jestem znudzony graniem w tym serialu. Każdy dzień na planie jest dla mnie nowym wyzwaniem. Przez "M jak Miłość” przewija się tylu aktorów, że czasami sam gubię się w tych wszystkich wątkach.
• Co stanie się w najbliższych odcinkach?
– Nie mogę zdradzać scenariusza, więc zapraszam do oglądania serialu. Mogę tylko powiedzieć, że wróci Madzia, którą gra Ania Mucha. Scenarzyści ciągle pracują nad wprowadzaniem nowych wątków, więc zapewniam, że nikt nie będzie nudził się przed telewizorem.
• Zaskoczyło was zainteresowanie mediów śmiercią Hanki Mostowiak?
– To był zamysł reżysera. Nie mam wglądu do poszczególnych wątków, więc o "morderczych kartonach” dowiedziałem się w tym samym czasie co wszyscy. Zresztą nawet nie oglądałem tego odcinka, a śmierć Hanki obejrzałem dopiero na You Tube.
• Startował pan również w "Tańcu z gwiazdami”. W parze z Anetą Piotrowską okazaliście się najlepsi z całej stawki...
– Od samego początku nie bałem się tego programu. Wiedziałem, że mogę podołać trudom związanym z udziałem. Razem z Anetą pracowaliśmy bardzo sumiennie, co przyniosło zamierzony efekt. Byłem jednak zaskoczony szumem medialnym, który wytworzył się wokół tego programu. "Taniec z gwiazdami” nie miał być dla mnie okazją do podbicia sobie słupków popularności. To była jedna z największych przygód w moim życiu. Byłem tam bardzo naturalny, bo w programach na żywo nie ma miejsca na improwizację.
• I Rafał Mroczek przez kilka tygodni był jedną z najczęściej pokazywanych postaci w telewizji...
– Ten program przyciągnął zainteresowanie mediów. Nasze zdjęcia bardzo często pojawiały się na portalach plotkarskich. Były chwile, że miałem dość i czułem się osaczony. W takich sytuacjach najważniejszy jest spokój. Gdybym miał cofnąć czas, to jeszcze raz zdecydowałbym się na udział w tym programie.
• Paparazzi nadal pana śledzą?
– Już nie. Znam niektórych z nich i z częścią przeprowadziłem długie rozmowy.
• W jakiej atmosferze?
– Czasami było spokojnie, a czasami nie. To była raczej próba zrozumienia ich pracy i wytłumaczenie im mojej sytuacji. To, co ukazuje się na portalach plotkarskich często mnie śmieszy.
• Plany na przyszłość?
– Nie lubię o tym mówić. Staram się zachować swoją prywatność, dlatego nie zdradzam mediom swoich planów.