Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie straciło jeden ze swoich eksponatów – ciężarówkę Star 660, która w przeszłości pracowała przy obsłudze lotniska. Pojazd po wypożyczeniu miał wrócić na miejsce, ale tak się nie stało. Człowiek, który przed laty zawarł umowę z muzeum twierdzi, że samochód został już zezłomowany.
Współpraca pomiędzy poszczególnymi muzeami, czy izbami pamięci, wypożyczanie eksponatów – nawet wieloletnie – to powszechna praktyka. Problem pojawia się wtedy, gdy taki eksponat znika i nie wraca do właściciela. Taka historia wydarzyła się w Dęblinie.
Miejscowe MSP w 2014 roku zawarło umowę użyczenia Stara 660, ciężarówki będącej w muzealnych zasobach. To pojazd, który w przeszłości służył do obsługi technicznej na lotnisku. Po kilku latach ciężarówka miała wrócić do Dęblina, ale umowa została przedłużona do końca października 2020 roku. Kolejnego przedłużenia już nie było, ale do zwrotu Stara do dzisiaj nie doszło.
– Nasz partner okazał się nieuczciwy. Nie oddał naszej ciężarówki i powiedział, że ta została zezłomowana. Ja w to nie wierzę. Jestem przekonany, że pojazd istnieje, a nam uda się go odzyskać. Sprawę zgłosiłem już na policję – mówi Paweł Pawłowski, dyrektor Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie.
Udało nam się ustalić, że tym partnerem była pozostająca obecnie w likwidacji „Wojskowa Izba Pamięci” w Kocku. Dotarliśmy do jej byłego prezesa, a obecnie likwidatora, który wyjaśnił nam co stało się z dęblińskim Starem.
– To był nieszczęśliwy przypadek. Mieliśmy trzy niemal identyczne ciężarówki, dwie należały do izby, a trzecia była wypożyczona z muzeum. To miała być taka mobilna kolekcja, którą można byłoby pokazywać na różnych zlotach. Gdy pojazdy zaczęły się sypać, uznałem, że jeden z nich należy poświęcić, zezłomować, a pieniądze przeznaczyć na remonty pozostałych pojazdów. Byłem za granicą, kiedy pozwoliłem moim znajomym z izby się tym zająć. Niestety pomylili samochody i zezłomowali ten należący do muzeum – tłumaczy nasz rozmówca.
Pomysł budowy mobilnej kolekcji nie wypalił. W 2018 roku izba zezłomowała kolejną ciężarówkę. Jej członkowie, pasjonaci historii z Kocka, zostawili ostatnią. Jak sądzili, była to tak, która należała do MSP. Gdy jednak w 2020 roku wygasała umowa jej użyczenia, sprawdzono numery wozu, okazało się, że to nie jest pojazd z Dęblina.
– Wiem, że popełniłem błąd, ale nie złamałem prawa. Zgodnie z umową w przypadku zniszczenia eksponatu izba miała za niego zapłacić. Ja się do tej zapłaty nie uchylam. Te pieniądze mogę zwrócić w każdej chwili, ale dyrektor muzeum nie chce ich przyjąć. Nie przyjmuje też do wiadomości, że samochodu już nie ma – mówi likwidator kockiej izby.
Od grudnia zeszłego roku sprawą zajmuje się rycka komenda policji. – Mienia należącego do muzeum nie udało się odzyskać. Postępowanie w tej sprawie jest w toku – mówi st. asp. Agnieszka Marchlak, rzecznik KPP w Rykach.
Tymczasem na oficjalnej stronie MSP umieszczono komunikat przestrzegający inne muzea przed nieuczciwymi praktykami, który zakończono prośbą o pomoc w odnalezieniu zguby.
– Zwracamy się z apelem o udzielenie nam pomocy w lokalizacji tego obiektu. Wszelkie informacje o tym samochodzie będą pomocne w ustaleniu losów naszego mienia i pozwolą na jego powrót do naszej kolekcji – piszą dęblińscy muzealnicy.
Chodzi o Stara 660 z 1977 roku o numerach SO-1/LOT i wojskowej rejestracji UFE 6352. Kontakt z MSP pod nr tel. 261 519 450.
Ich postawy nie rozumie przedstawiciel kockiej izby. – Jak można odnaleźć Stara, który trafił złom? Muzeum powinno przyjąć pieniądze i zamknąć sprawę. Tu nie było żadnego przywłaszczenia, które nam się zarzuca. Samochodu już nie ma. Został zniszczony.